INFORMACJE
Piątek, 12 listopada
Jednym z powodów, o ile nie najważniejszym, zmian na świecie jest dostępność do informacji. Tak się porobiło, że nie ma zdarzenia, nawet w najodleglejszym zakątku świata, z którego relacja nie dotarłaby do nas do domu. Najczęściej za pośrednictwem telewizji. Dostęp do informacji miał decydujący wpływ na zmiany, jakie zaszły w świecie w ostatnich trzydziestu latach. Dla nas taką najważniejszą zmianą był upadek komuny. Gdyby dało się ukryć, że w innych krajach jest lepiej, że żyje się wygodniej, że ludzie są zdrowsi - dalej żylibyśmy w tym "małpim gaju" i na etapie rozwoju charakterystycznego dla mieszkanek tego lasu, czyli na drzewie. Gdyby nie przepływ informacji, nadal uważalibyśmy, że socjalizm jest najlepszym ustrojem na świecie, że w każdym kraju jedynym koniecznym do życia artykułem jest ocet, że żywność powinna być reglamentowana, a o pozycji danego państwa na świecie świadczy ilość wyprodukowanej stali, z której można pobudować odpowiednią liczbę czołgów. Są jeszcze takie enklawy, gdzie udało się odgrodzić społeczeństwo od informacji, ale to okazuje się coraz trudniejsze. Nawet komunistyczne Chiny musiały ustąpić. Jedynym wyjściem dla reżimów, które gdzieniegdzie jeszcze się utrzymują, jest taka edukacja społeczeństwa, aby nie rozumiało ono informacji, które do niego docierają.
Niestety, w każdym państwie jest pewien procent ludzi, którzy nie rozumieją, co czytają i co słyszą. Pociąga to za sobą błędną interpretację zdarzeń i zwiększa liczbę ludzi, wierzących w oczywiste bzdury. Odpowiednie manipulowanie kłamstwami pozwala pewnym zorganizowanym grupom ludzi, które dla niepoznaki nazywają się partiami lub stowarzyszeniami, zdobywać władzę i rządzić z korzyścią dla siebie i (czasami) dla swoich członków. Na usługach tych grup często znajdują się ludzie, którzy przecież powinni być wiarygodni: czasami są to dziennikarze, czasami naukowcy, a nawet całe instytucje, które powinny być obiektywne. Nie będę tu strzelał "z grubej rury" i podawał za przykład polski wymiar sprawiedliwości, bo to zbyt łatwe i w części wprowadzające w błąd. Ale weźmy dla przykładu ośrodki badania opinii publicznej, mające za cel obiektywnie badać, co myślą Polacy o takiej czy innej sprawie. Otóż jeden z nich zadał następujące pytanie: "Czy jesteś zadowolony z przemian, które zaszły w Polsce po roku 1989?" i publikuje wyniki sondażu: "50% odpowiedzi nie". Ma to sugerować, że połowa narodu wolałaby żyć w komunie. Naturalnie wyniki te są prawdziwe. Tak odpowiadali ankietowani, ale szanowny instytut tę odpowiedź zmanipulował w ten sposób, że zapytał o zdanie w ww. sprawie tak zwaną średnią populację, a więc można przyjąć, że połowa badanych nie ukończyła 30. roku życia i nie ma zielonego pojęcia jak było za komuny, a odpowiada "nie", bo rzeczywiście w Polsce nie jest jeszcze tak, jak być powinno.
Takich "prawdziwych" sondaży mamy mnóstwo i to nie tylko w skali naszego kraju. O tym, jak łatwo manipulować ich wynikami, przekonuje dyskusja wokół bezrobocia. Argument lewicy: "za komuny nie było bezrobotnych", argument prawicy: "wysokie podatki są przyczyną bezrobocia, a to jest wina rządu". Ale żadna ze stron nie podaje oczywistego faktu, że liczba stanowisk pracy obecnie w Polsce jest większa niż była za komuny. Wierzyć się nie chce - ale to prawda.
Sobota, 13 listopada
Kontynuując temat manipulacji informacjami, zajmijmy się tymi w skali ponadnarodowej. Ostatnio ONZ zwróciła się do rządu polskiego, by coś zrobił z prawem kobiet do aborcji. Informacji tej zwolennicy przerywania ciąży nadali wysoką rangę. Utrzymuje się bowiem w społeczeństwie przekonanie, że ONZ jest organizacją o najwyższym w świecie autorytecie, mogącą wpływać na najważniejsze zdarzenia na świecie. Otóż prawda jest taka, że ONZ była, (podkreślam była) taką organizacją. Niestety, już nie jest. Dlaczego? Bo zmienił się układ sił na świecie. I tylko tyle. W najwyższym organie ONZ - Radzie Bezpieczeństwa decydujący głos mają tzw. mocarstwa. A jakim to mocarstwem obecnie jest Rosja czy Francja? Dlatego właśnie te państwa chcą utrzymać prestiż tej organizacji. I to nie swoim kosztem, bo większość wydatków ONZ pokrywa rząd Stanów Zjednoczonych. Kompletny obłęd - Ameryka finansuje organizację, która oficjalnie występuje przeciwko działaniom jej rządu. Nie chcę tu głosować przeciwko istnieniu ONZ. Tego typu organizacja ponadnarodowa jest konieczna, ale nie w takim kształcie jak obecnie. Nie wyobrażam sobie świata, w którym cała odpowiedzialność za jego losy spada na jedno supermocarstwo, jakim jest USA, a właściwie na jednego człowieka - prezydenta Stanów Zjednoczonych.
A propos odpowiedzialności USA. Otóż młodzi ludzie na całym świecie protestują przeciwko wojnie prowadzonej przez Stany Zjednoczone przy pomocy sojuszników (często figurantów) w Iraku. Nie bez racji. Każda wojna jest zła - także wojna ze złem. Czasami bywa jednak konieczna. Dezinformacja polega na tym, że manifestacje przeciwko USA mają stworzyć wrażenie, że amerykańskie wojska i tak sobie z Arabami nie poradzą. Otóż to nieprawda. Potencjał USA jest tak wielki, że poradziłby sobie w Iraku przez tydzień. Ale Amerykanom chodzi o to, aby w czasie tej wojny ucierpiało jak najmniej zwykłych ludzi, nie mających z terroryzmem nic wspólnego. Są co prawda "informatorzy", którzy twierdzą, że każdy Arab to terrorysta, ba, każdy muzułmanin - ale to nie jest prawda. I to dla tych zwyczajnych irakijskich obywateli giną żołnierze amerykańscy, giną też Polacy.
Umarł przywódca palestyński Jaser Arafat. Ile to błędnych informacji dotrze do nas na jego temat? Gorzej, że trudno jednoznacznie go ocenić. Czy Arafat to terrorysta, czy dążący do pokojowych rozwiązań laureat Nagrody Nobla? Jedno i drugie to prawda.
Obyśmy w zdrowiu doczekali czasów bez manipulatorów informacjami.
Marek Teschke
2004.11.17