OLIMPIADA I RESZTA
Poniedziałek, 9 sierpnia
Mój pobyt w szpitalu spowodował spore zaległości w prowadzonych notatkach. Spieszę je nadrobić, bo tematy godne są zanotowania.
Przede wszystkim 60 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Drugiego sierpnia otwarto część Muzeum - pomnika pamięci poległych. Ilu ich było? 150 czy 200 tysięcy. Ale i ta liczba jest niedokładna. Jakże odróżnić "cywilów" od wojskowych, skoro ci ostatni nie wszyscy posiadali broń. A siostry miłosierdzia? A łącznicy i poczta harcerska - to wojsko czy cywile? Dajmy więc spokój liczbom, bo Powstanie było zbiorowym dziełem zbrojnym warszawiaków, chociaż dla niektórych gehenna zaczęła się dopiero po kapitulacji.
Obecność na uroczystościach kanclerza Schroedera i jego próba pojednania została przyjęta niejednoznacznie.
Niemcy woleliby o Powstaniu nie pamiętać, my nie zapomnimy nigdy. Także o oddziałach ukraińskich, służących w wojsku niemieckim czy niesławnej postawie sowieckiej armii Rokossowskiego.
Nie zapomnieć - nie znaczy jednak nie przebaczyć.
Wtorek, 10 sierpnia
Pisząc o pobycie w szpitalu w Szczytnie wspomniałem o kaplicy. W tamtym odcinku nie było miejsca na opisanie podsłuchanej kiedyś rozmowy (w innym czasie, w innym szpitalu):
Przychodzi młody ksiądz do obłożnie chorego z pocieszeniem i komunią świętą. Pyta: Czy jesteś gotów, synu, przyjąć Boga? Starszy już, chory mężczyzna odpowiada: Chwileczkę, muszę zrobić rachunek sumienia, czy ostatnio nie nagrzeszyłem. Na to ksiądz, wiedząc, że mężczyzna leży już w szpitalu jakiś czas i ciężko zgrzeszyć nie miał okazji, rzekł: - "Pan Bóg nie aptekarz, zważy oględnie..."
Ten przykład ilustruje ogrom zmian, jakie zaszły w Kościele. Od groźnego, budzącego strach Boga i obawy przed karą i piekłem do Boga przebaczającego, z pobłażaniem i sercem patrzącego na pomyłki podopiecznych. Łatwo teraz zrozumieć, dlaczego młodzi tak dobrze dogadują się z Papieżem i z Bogiem.
Kto by pomyślał: Pan Bóg nie aptekarz...
Środa, 11 sierpnia
W dniu, w którym piszę tę notatkę do otwarcia Igrzysk Olimpijskich pozostały jeszcze dwa dni. Z tej okazji mówi się jednak zbyt dużo o aferach dopingowych zamiast może przypominać o tym, że starożytnym igrzyskom towarzyszyło powszechne zawieszenie broni. Niestety na ten ostatni "drobiazg" nie mamy szans. Chociażby dlatego, że od wielu już lat trwają "igrzyska diabła" i nie ma dnia, aby gdzieś na świecie nie toczyła się chociaż jedna wojna.
Bywało jeszcze gorzej. Na jednych igrzyskach terroryści palestyńscy zaatakowali zawodników Izraela, na innych znów - a było to w roku 1956, o czym nie wszyscy wiedzą - w czasie finałowego meczu w piłce wodnej między Węgrami a Związkiem Radzieckim (mecz przerwano przy stanie 4 : 0 dla Węgrów) doszło do bójek i rozlewu krwi. Przypomnę - rok 1956 to pamiętny zbrojny najazd na Węgry wojsk radzieckich i pacyfikacja "wolnego" narodu węgierskiego.
Bo przy huku wystrzałów kogo tam obchodzą jakieś Igrzyska Olimpijskie.
Czwartek, 12 sierpnia
Dochodzą mnie pewne echa moich felietonów na temat szczycieńskiej służby zdrowia, że niby wszystko widzę przez różowe okulary. Przyznaję tym głosom rację. Ze służbą zdrowia jest źle. Zawsze tak jest, że jedni są zadowoleni - inni nie. Mnie chodziło o wyrobienie w czytelnikach przekonania, że w miarę istniejących możliwości, pracownicy w białych fartuchach i kitlach - robią co mogą. I nie chwaliłem nadmiernie, bo czy na przykład tzw. szerokiej opinii wiadomo, że w szczycieńskim szpitalu ordynuje jeden z najznakomitszych chirurgów na Warmii i Mazurach (żeby nie przesadzić).
Ale najlepiej, abyśmy zdrowi byli.
Marek Teschke
2004.08.18