Śmieszno i... straszno
Bywają takie momenty w życiu, że nie można się roześmiać. I śmiać się tak długo, i tak mocno, że aż robi się straszno. Wystarczy chwila refleksji: właśnie rząd zamierza wyegzekwować od najniżej uposażonych obywateli pewne sumy sięgające rocznie 5,8 miliarda złotych, co może uratować naszą gospodarkę od katastrofy. Osiągnie się to przez przedłużenie okresu pracy kobiet do wieku 65 lat, dalsze zaostrzenie przyznawania rent inwalidzkich, modyfikację KRUS i temu podobne, zdawałoby się słuszne pociągnięcia. Ale to nie jest śmieszne. Śmieszne wydaje mi się jedynie 5,8 miliarda w porównaniu z sumą, jaką winne są państwu źle zarządzane kopalnie: 25 miliardów złotych! I żeby było śmieszniej, to zarówno za oszczędności jak i długi kopalniane zapłacimy my, to znaczy wszyscy obywatele, z własnej kieszeni, uszczuplając w ten sposób i tak nędzne pensje czy w większości głodowe emerytury.
Dowcip
Po Warszawie krąży dowcip: Na gałęzi brzozy siedzi sroka, a na łące pasie się krowa. Nagle krowa zrywa się do lotu i siada na gałęzi obok sroki. Ta ostatnia jest lekko zdziwiona, więc pyta krowę: Po co tu przyleciałaś? Jak to po co? - odpowiada krowa. - Przyleciałam aby sobie pojeść wiśni. Przecież na brzozach - na to sroka - nie rosną wiśnie! Nie jestem głupia, wiem o tym - mówi krowa - dlatego wiśnie przyniosłam ze sobą w słoiku.
Śmieszne? Takie sobie. Zależy od poczucia humoru. Najśmieszniejsze jest to, że podobno jest to kawał obrazujący nasz przyszłoroczny budżet. Ja nie widzę związku. Ale też nie znam budżetu.
Nagrody
W mijającym tygodniu przyznano dwie prestiżowe nagrody literackie: Nobla i Nike (Nike to bogini grecka, córka tytana Pallasa, który poślubił rzekę Styks i spłodził z nią m.in. Nike co znaczy "zwycięstwo". Wyjaśniam, bo niektórym Nike kojarzy się tylko z ubiorami i sprzętem sportowym). O laureacie nagrody Nobla nic nie powiem, bo ani go nie znam, ani nie czytałem, chociaż pamiętam, że jeszcze niedawno spotkałem jego książkę na stoisku z towarami przecenionymi. Natomiast najbardziej prestiżową polską nagrodę literacką Nike wymyślono w "Gazecie Wyborczej", a że wynosi w gotowiźnie pełne sto tysięcy złotych, co dla naszych literatów jest sumą niebotyczną, szybko uzyskała wysoki prestiż, chociaż przyznawano ją też tym, którzy pieniędzy nie potrzebowali, poprzednio uzyskawszy milionowe nagrody w twardej walucie jak Szymborska czy Miłosz. W tym roku poważnymi kandydatami do nagrody było dwoje poetów: Julia Hartwig i Jarosław Marek Rymkiewicz. Julia Hartwig ma już swoje lata i pisze bardzo dobre wiersze. Piszę to powodowany obiektywizmem, bo prywatnie nie bardzo się lubiliśmy i nieraz dochodziło między nami do spięć. Ale nagrodę dostał Jarosław Marek Rymkiewicz, poeta, którego zawsze łączyłem z Łodzią, bo tam studiował i wiele lat wykładał biologię. Nie jestem pewien, ale chyba nawet uzyskał tytuł profesora. Rymkiewicz zawsze pisał poezję inną niż wszyscy: gdy młodzi gonili za nowinkami formalnymi, on pisał wiersze klasycyzujące. I pozostał im wierny. Przez jakiś czas mieszkał w Warszawie, ale kilka lat temu przeniósł się do Milanówka. Ta miejscowość stała się pretekstem do napisania nagrodzonego tomu: "Zachód słońca w Milanówku". Znający się nieco na poezji domyślają się zapewne, że tematem tomiku są rozmyślania o śmierci. Niewesołe, chociaż mądre to wiersze. A przecież poeta ma dopiero 68 lat, wiek jak na poetę wcale nie tak zaawansowany.
Bronię Millera
Wszyscy tak naskakują na rząd i jego pierwszego ministra, że postanowiłem go bronić. Najbardziej naskakują na niego za to, że obiecał stworzyć rząd fachowców, a to okazało się nieprawdą, bo fachowcy z nich tacy jak z koziej d... trąba.
A ja jednak twierdzę, że są fachowcami, tylko zabrakło pewnych elementów, które tą fachowością uniemożliwiają im się wykazać. Wymienię tylko niektóre z nich. Po pierwsze: brak cenzury. Teraz wolno każdemu dziennikarzowi pisać co mu się podoba, a nawet robić zdjęcia. Bez zgody odpowiednich władz. Po drugie: brak odpowiednich sił mundurowych, które by wymogły na społeczeństwie bezwzględne wykonywanie poleceń urzędników wszystkich szczebli. Wreszcie po trzecie: brak środków (talonów i innych przywilejów) na wspomożenie ludzi wiernie stojących w szeregu zdolnych do głosowania i realizacji zadań według polecenia z góry. Podobno władze zastanawiają się nad wprowadzeniem kartek upoważniających do zasiadania w radach nadzorczych i na innych lukratywnych stanowiskach. Ale myślę, że i ten pomysł jest z gatunku pomysłów ministra Pola. I powiedzcie sami, jak w takim kraju może rządzić porządny fachowiec?
2003
Na koniec coś, co jest samym śmiechem. Ale nic na ten temat nie napiszę, bo wszyscy o tym piszą. Ja wiem tylko tyle, że dziennikarze TVN w ciągu godziny dotarli do ludzi, którzy wytłumaczyli im co oznaczają te cyfry na rakietach produkcji francuskiej. Może by niektórych dziennikarzy zatrudnić w siłach specjalnych jako wybitnych fachowców i deszyfrantów?
Tak śmieszne, że aż strasznie się robi. I ciarki chodzą po plecach.
Marek Teschke
2003.10.15