Do groźnego incydentu doszło w minionym tygodniu w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Szczytnie. 25-letnia mieszkanka miasta zaatakowała jedną z pracownic po tym, jak ta odmówiła jej natychmiastowej wypłaty pieniędzy. Znana policji z agresywnych zachowań kobieta, decyzją Sądu Rejonowego w Szczytnie, najbliższe dwa miesiące spędzi w areszcie.

Zaatakowała, bo chciała pieniędzy
Wejście do siedziby MOPS jest chronione domofonem, ale dyrektor Bojarska, po ostatnim incydencie, myśli o dodatkowych zabezpieczeniach

W środę 24 września do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Szczytnie przyszła 25-letnia mieszkanka miasta, żądając natychmiastowej pomocy finansowej. Pracownica próbowała jej wyjaśnić, że będzie to możliwe po przeprowadzeniu wywiadu środowiskowego oraz wydaniu stosownej decyzji. Na takie tłumaczenia 25-latka zareagowała agresją. Uderzyła pracownicę, zniszczyła jej okulary oraz drukarkę będącą własnością MOPS-u. Kobieta została zatrzymana. Usłyszała zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego oraz zniszczenia mienia.

25-latka jest znana policjantom z interwencji domowych oraz dotyczących zakłócania porządku publicznego i kradzieży. Ponadto funkcjonariusze prowadzą wobec niej postępowanie w sprawie znęcania się nad rodzicami. W związku ze stwierdzoną przemocą domową wobec agresorki wydano nakaz opuszczenia miejsca zamieszkania, zakaz kontaktowania się oraz zakaz zbliżania do pokrzywdzonych oraz ich miejsc pracy.

W piątek 26 września Sąd Rejonowy w Szczytnie, na wniosek miejscowej prokuratury oraz śledczych zastosował wobec kobiety tymczasowy dwumiesięczny areszt.

Jak mówi dyrektor MOPS w Szczytnie Hanna Bojarska, był to pierwszy przypadek fizycznej agresji wymierzonej w pracownika ośrodka. Przyznaje jednak, że zdarzają się roszczeniowi petenci, którzy używają agresji słownej. Obecnie wejście do siedziby MOPS jest zabezpieczone domofonem, aby uniemożliwić dostanie się do środka np. osobom nietrzeźwym czy agresywnym. - Akurat ta kobieta, wchodząc, zachowywała się spokojnie – relacjonuje dyrektor. 25-latka korzystała ze wsparcia ośrodka od sierpnia, otrzymując pomoc w naturze, co najwyraźniej jej nie satysfakcjonowało. Hanna Bojarska zapowiada, że ten groźny incydent to sygnał, aby jeszcze bardziej wzmocnić zabezpieczenia stosowane w budynku, ale też poza nim, kiedy to pracownicy wyruszają w teren. - Myślę nad dodatkowymi zabezpieczeniami w postaci alarmu osobistego lub akustycznego – zdradza dyrektor.

(ew)