W Rumach powstała nowoczesna obora, na miarę nowoczesnej Europy i polskiego członkostwa w kontynentalnej Unii. Właściciel Leszek Pieniek, swą radość z jej powstania dzielił z mieszkańcami całej wsi.
Obora za pół miliona
Rumy to spora wioska w gminie Dźwierzuty. Nieco ponad 400 mieszkańców boryka się z trudami codziennego życia, a nie wszystkim przychodzi to z łatwością. Jedni godzą się z losem, inni wychodzą mu naprzeciw i choć świadomi ryzyka, podejmują działania, które dowodzą, że w Polsce rolnictwo nie jest "od macochy". Do grona "ryzykantów" należy Leszek Pieniek. Z pomocą wielu kredytów, dużym wysiłkiem, ale szczęśliwie doprowadził do zakończenia inwestycji, wartej blisko pół miliona złotych. Postawił nowoczesną oborę na 80 stanowisk, wysoko zautomatyzowaną.
Dumni sąsiedzi
- To poważne przedsięwzięcie i decyzja nie była łatwa, ale z pewnością jej nie żałuję - powiedział "Kurkowi" pan Leszek, który w sobotę, 9 sierpnia, na teren swojej posesji zaprosił starostę Andrzeja Kijewskiego, wójta Czesława Wierzuka oraz mieszkańców swojej wsi. Wielu skorzystało z możliwości obejrzenia obiektu, poznania jego walorów i wysłuchania wizji pana Leszka, dotyczących rozwoju jego rodzinnego, rolniczego przedsiębiorstwa.
Uroczyście przecięto wstęgę, miejscowy proboszcz Leszek Kuriata pobłogosławił obiekt, który wszyscy obecni chętnie i z zainteresowaniem zwiedzili, a potem długo omawiali przy pieczonym prosięciu, kiełbaskach z grilla i piwie. Niektórzy z sąsiadów dziękowali za zaproszenie w szczególny sposób. Rodzina Kuchcińskich na przykład nie tylko odśpiewała (przy własnym, gitarowym akompaniamencie) swoją, odpowiednią do okoliczności wersję piosenki o ściernisku, banku i San Francisco, ale i wręczyła gospodarzom urocze upominki.
Warto ryzykować
Leszek Pieniek długo gospodarzył na niewielkim areale. Powoli rozwijał produkcję i wychowywał czwórkę dzieci. Gdy te zaczęły dorastać, a widoków na ich świetlaną przyszłość i dostatnie życie poza rodzinną miejscowością nie było, rodzinne "konsylium" uznało, że wykarmić musi ich ziemia. No i się zaczęło. Najpierw od okolicznych rolników, którzy nie mieli już sił lub ochoty na zmagania z uprawą zakupiono pola i łąki. Obecnie rodzina Pieńków gospodarzy na 105 hektarach.
- Jakieś 8, może 10 ha porasta kukurydza, na kolejnych 10 hektarach rośnie zboże, a reszta to pastwiska i łąki. Docelowo upraw zbóż w ogóle nie przewiduję - mówi rolnik z Rum. Stado bydła składa się z tylu samo sztuk, co liczba posiadanych hektarów i nieustannie się rozrasta. Sporo w stadzie młodego "narybku", ale codziennie 40 dojnych sztuk daje gospodarstwu 1000 litrów mleka. Zanim pan Leszek zdecydował się na budowę obory, obejrzał wiele podobnych w różnych państwach Europy. Jeździł, podpatrywał, jak to robią inni. Najbardziej podobały mu się rozwiązania, przyjęte przez duńską firmę Strangko, producenta urządzeń hal udojowych i jej właśnie rozwiązania technologiczne przeniósł na własny grunt.
Co radzi swym kolegom - rolnikom? Ryzykować!
- Z hodowli kilku świń czy krów z pewnością nie da się wyżyć - mówi pan Leszek. - Jeśli ktoś zamierza pracować na roli, to musi intensywnie rozwijać gospodarstwo. Ja zaryzykowałem i teraz mogę nie tylko poszerzać produkcję. Gdy się korzysta z dzisiejszej techniki, to praca na roli nie jest już tak ciężka.
Halina Bielawska
2003.08.20