Celem kolejnej rowerowej wyprawy było dotarcie do słynnej miejscowości Krutyń nad rzekę o tej samej nazwie. Jednak nie kajaki tam nas wzywały, a potrzeba poczucia klimatu i atmosfery towarzyszącej spływom szlakiem sławetnej rzeki Krutyni. Wyprawa niosła wiele fantastycznych przygód, a wiodła przez Jerutki, Świętajno, Spychowo, Koczek-Zgon-Krutyń.
Powrót przez rezerwaty„Zakręt” i „Królewska Sosna”. Trasa bardzo ciekawa i malownicza, ale na pewno wiele osób przerazi dystans – to tylko 92 km. Jednak zapewniam, że jazda jednośladem przy pięknej pogodzie to po prostu relaks. Długi postój w miejscowości Zielony Lasek w sąsiedztwie starego młyna wodnego na Krutyni dostarczył wytchnienia i wielu zabawnych sytuacji. We wspomnianej miejscowości odbywa się „przenoska” kajaków. To tu wodniacy albo się wysilają niosąc jednostki pływające, albo wypoczywają. Z doświadczenia wiem, że nie jest łatwo przenieść kajak, wielokrotnie dźwigałam traktując to jako urozmaicenie i jedną z atrakcji spływu. W niedzielę było tam tłoczno, zabawnie i kolorowo. Sensację wzbudziła grupa młodych kobiet ubranych w jednakowe, fikuśne koszulki. W trakcie rozmowy okazało się, że od 10 lat panie w okolicach Dnia Matki organizują spływy. Młode, piękne, kolorowe i figlarnie ubrane, pomyślałam że do fotki z nimi stanę i w tym felietonie pochwalę. Wiwat aktywne matki ubrane w fantastyczne szmatki! Po miłych rozmowach i wytchnieniu przyszedł czas na dotarcie do celu podróży. Krutyń przywitała kajakami i pychówkami wraz z zaproszeniem przeniesienia z rowerów na te jednostki pływające. Cudna propozycja niosąca wiele wspomnień z wiosłowania, ale zważywszy na fakt powrotu do domu tym razem nie możliwa do realizacji. Gratulowaliśmy sobie wytchnienia w Zielonym Lasku bowiem do Krutyni przyjechało kilka autokarów i dość liczne grupy zagranicznych turystów pojawiły się na moście. Decyzja szybka – ruszamy do „Zakochanej pary”. Nie zliczę ileż to już razy podziwiałam, opisywałam i fotografowałam te niezwykłe pomnikowe drzewa, a za każdym razem zachwyt powraca. Splecione w miłosnym objęciu sosna z dębem dowodzą, że miłość nie zna granic i jest ponadczasowa. Jako ciekawostkę podam, że wiek dębu szypułkowego szacowany jest na 160 lat, zaś sosny zwyczajnej na 250 lat. Piękna para dąb sosnę uściskiem zniewala. Sesję fotograficzną i zachwyty przerwała inwazja komarów, ciapały dotkliwie i były uprzykrzone. Wskoczyliśmy na stalowe rumaki, by dalej podążać drogą, która to zbliżała się, to oddalała od jeziora Mokrego. Ścieżka wiła się nad widokowymi półkami i momentami jezioro jawiło się jako malarski pejzaż. Tym malarskim widokom towarzyszył śpiew koncertujących ptaków. Gdy Rezerwat Zakręt przemienił się w Rezerwat Królewskiej Sosny uświadomiłam sobie, że trzeba cieszyć się z darów i widoków jakie oferuje przyroda, ponieważ serce ścisnął żal, gdy dotarliśmy do „Królewskiej sosny”. Pamiętam ją z czasów świetności, teraz umiera stojąc. Rozmyślania o przemijaniu przerwało wydostanie się na szosę i przystanek w miejscowości o adekwatnej do moich rozmyślań miejscowości Zgon. Wszystko ma swój kres, przemija więc cieszmy się tym co nas otacza, a rower doznania wzbogaca.
Grażyna Saj-Klocek