Miejscy radni są zdania, że niszczejące, puste biurowce, których w Szczytnie dostatek, mogłyby być wykorzystane na potrzeby mieszkaniowe. Władze grodu sugestię przyjęły i przystąpiły do wstępnych działań.

Zamieszkać w biurowcu

O pustych biurowcach, których w Szczytnie przybywa, pisaliśmy w przedostatnim numerze, w ostatnim - pożartowaliśmy, a teraz już zupełnie na poważnie wracamy do tematu. Prawdą bowiem jest, że wśród sesyjnych interpelacji znalazł się wniosek radnego Ryszarda Gidzińskiego, by rozważona została możliwość ich przejęcia i przeznaczenia na mieszkania.

- Mowa była głównie o budynku po byłym "Lenpolu" przy ul. Gnieźnieńskiej, dlatego zwróciliśmy się do obecnego właściciela z prośbą o określenie stref ochronnych, jakie obowiązują w Favorit Furniture i Safilinie - mówi wiceburmistrz Danuta Górska. Chodzi bowiem o to, by stwierdzić, czy w ogóle możliwe jest przeznaczenie obiektu na cele mieszkaniowe przy tak bliskim sąsiedztwie zakładów produkcyjnych.

- Obecny właściciel budynku chce się go pozbyć, nie powinno być zatem większych problemów z zawarciem porozumienia, rozliczając budynek i podatki, z którymi zalega zakład - dodaje Lucjan Wołos, naczelnik wydziału rozwoju miasta.

Józef Borawski, dyrektor FF, potwierdza, że jego firma z chęcią odstąpi biurowiec, zapewnia jednak, że żadne zaległości podatkowe na zakładzie nie "wiszą". Ale - powiada - czasy są trudne i nie wiadomo, co się może zdarzyć. Według niego, przerobienie biurowca na mieszkania nie będzie kolidowało z produkcyjnym charakterem zakładowej posesji.

Nawet jeśli dojdzie ostatecznie do porozumienia, to do osiągnięcia celu droga daleka. Trzeba będzie zmienić plan przestrzennego zagospodarowania, by funkcję usługową zamienić na mieszkaniową. Później adaptować budynek do nowych zadań, a dopiero na końcu - go zasiedlić. To wcale nie musi oznaczać końca kłopotów.

- Kilka lat temu zastanawialiśmy się nad przeprowadzeniem takiego "manewru", mając na uwadze biurowiec "Unimy" - powiedział "Kurkowi" Krzysztof Krakowski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Odrodzenie". Jego zdaniem koszt adaptacji nie będzie wysoki, jeśli mieszkania będą miały charakter socjalny. Spółdzielnia zrezygnowała jednak z pomysłu, bo obawiała się wielu innych problemów.

Tego rodzaju lokale, jak mówi prezes Krakowski, są potrzebne dla osób, które zostały eksmitowane z dotychczas zajmowanych mieszkań. W większości przypadków są to ludzie, którzy - delikatnie rzecz biorąc - nie dbają o własne, a tym bardziej o cudze mienie.

- Koszty remontów i napraw nieustannie dewastowanego budynku byłyby raczej nie do "przełknięcia" i dlatego odstąpiliśmy od pomysłu - podsumowuje prezes spółdzielni.

(hab)

2003.04.09