Mieszkańcy terenów kolonijnych narzekają na usługi wielbarskiego zakładu komunalnego. Twierdzą, że opróżnianie pojemników ze śmieciami raz w miesiącu to naruszenie umowy i domagają się obniżenia opłat za wywóz nieczystości stałych.
NA BAKIER Z EKOLOGIĄ
Tadeusz Bączek mieszka kilka kilometrów od Wesołowa. Położone w leśnym zaciszu osiedle liczy 7 gospodarstw. W pięciu ludzie przebywają przez cały rok. Pozostałe dwa to typowe domki letniskowe. Na wywóz śmieci mieszkańcy mają ważne umowy z wielbarskim ZGKiM. Zgodnie z nimi, pracownicy zakładu odbierają odpadki dwa razy w miesiącu. W praktyce jednak wygląda to nieco inaczej. Zimą samochód zakładu komunalnego pojawia się na kolonii tylko raz na miesiąc. Zdaniem Tadeusza Bączka, taka sytuacja jest niedopuszczalna.
- Skoro płacę za dwa opróżnienia pojemnika, to oczekuję jego dwukrotnego opróżnienia. Nie zamierzam uiszczać opłaty za coś, czego nie dostaję - oburza się Bączek. Sposób działania pracowników zakładu określa jednym słowem: lenistwo. Twierdzi, że ich rzadsze odwiedziny na osiedlu podyktowane są przede wszystkim oszczędnościami. Skutek jest taki, że gospodarstwo nie radzi sobie z nadmiarem śmieci. Według Tadeusza Bączka sprawy nie załatwia pakowanie ich do worków i stawianie przy pojemniku.
- Paskudnie to wygląda. Przyjeżdżają do nas turyści z Warszawy, wstydzimy się. Kiedyś do jednego z worków dobrały się psy i rozwlekły nieczystości po okolicy - opowiada Bączek.
Inne konsekwencje rzadszego wywozu śmieci wskazuje jego sąsiad, Wincenty Szczepanik. Jego zdaniem nadmiar odpadków najczęściej trafia do pobliskiego lasu.
- Tyle mówi się o ekologii, rozwoju turystyki. Rzeczywistość wygląda jednak o wiele gorzej - ubolewa Szczepanik.
ZIMĄ ŚMIECI MNIEJ
Przypomnijmy, że wywóz śmieci z gospodarstw domowych wielbarski zakład komunalny wziął na siebie w styczniu 2005 roku. Wcześniej usługi wykonywało olsztyńskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Miejskiej. Oficjalnym powodem rozwiązania umowy z firmą z Olsztyna były właśnie kłopoty z odbiorem przez nią śmieci z terenów kolonijnych.
Kierownik zakładu komunalnego Jacek Bojarowski twierdzi, że jego firma pod tym względem radzi sobie zdecydowanie lepiej.
- Docieramy do wszystkich gospodarstw, których właściciele mają ważne umowy na wywóz śmieci - mówi kierownik. Dodaje jednak, że w miesiącach zimowych, z powodu kiepskiego stanu dróg, zakładowy "żuk" ma problem z regularnym dojazdem do wszystkich kolonii. Stąd rzadsze opróżnianie pojemników.
- Nie widzę jednak problemu. śmieci należy zapakować do worków i ustawić przy pojemniku, a my odbierzemy każdą ilość - tłumaczy Jacek Bojarowski. Jego zdaniem zimą nie ma potrzeby opróżniania pojemników co dwa tygodnie, ponieważ odpadków jest wtedy zdecydowanie mniej niż latem.
NIELEGALNE ANEKSY
Tymczasem mieszkańcy terenów kolonijnych Wesołowa z rozrzewnieniem wspominają czasy, kiedy byli obsługiwani przez PGM. Twierdzą, że pracownicy przedsiębiorstwa nie tylko opróżniali pojemniki, ale regularnie wysypywali je środkami dezynfekującymi. Nie przyjmują do wiadomości tłumaczenia, że do ich osiedla trudno dotrzeć. Ich zdaniem droga jest na tyle dobra, że można nią spokojnie przejechać nawet zimą. Tadeusz Bączek uważa, że w związku z rzadszym odbiorem nieczystości, opłata za ich wywóz powinna być niższa. Obecnie wynosi 12,5 zł za miesiąc. On i jego sąsiedzi postulują wprowadzenie do umów z zakładem komunalnym stosownych aneksów. Zdaniem wójta Grzegorza Zapadki takie rozwiązanie nie wchodzi w rachubę.
- Zrobilibyśmy wyłom w prawie. Od razu podniosłyby się głosy, że jedni płacą mniej od innych i że jest to niesprawiedliwe. Różnicowania opłat na terenie gminy zabrania też ustawa śmieciowa - tłumaczy Grzegorz Zapadka.
Do dwukrotnego opróżniania pojemników w miesiącu zakład komunalny powróci najprawdopodobniej w maju.
Wojciech Kułakowski
2007.03.14