Przeprowadzona przez NIK kontrola stacji diagnostycznych przyniosła zatrważające wyniki. Kierowcy niepokoją się teraz o to, czy stacje, które badały ich auta miały aktualne zaświadczenia.
Z naszych informacji wynika, że w Szczytnie częste są próby wymuszenia na diagnostach postawienia pieczątki dopuszczającej niesprawny pojazd do ruchu.
NIEZŁY BIZNES
Z przeprowadzonej przez NIK kontroli stacji diagnostycznych wynika, że ponad 185 tys. aut zostało nielegalnie dopuszczonych do ruchu. W stacjach pracowali diagności karani lub podejrzani o fałszowanie wpisów. Wyniki są zatrważające, bo od rzetelności badań zależy bezpieczeństwo na drogach, a pod tym względem Polska plasuje się na szarym końcu w Europie.
Kontroli poddano stacje w 52 powiatach i miastach. Okazało się, że aż trzy czwarte z nich działało stale lub przez jakiś czas nielegalnie, bez zaświadczenia Transportowego Dozoru Technicznego. Dokument ten potwierdza, że stacja ma właściwe warunki i wyposażenie do prowadzenia działalności. Ta przynosi niemałe dochody. W zeszłym roku stacje pobrały 2,2 mld zł za obowiązkowe badania ponad 20 mln pojazdów.
Zdaniem NIK winni są starostowie, którzy powinni kontrolować stacje co rok. Ale kontrole są często powierzchowne. W połowie kontrolowanych powiatów w stacjach diagnostycznych pracowały osoby karane lub podejrzane o wpisywanie do dowodów rejestracyjnych fałszywego poświadczenia sprawności pojazdu.
Kontrola NIK nie objęła powiatu szczycieńskiego. Naczelnik wydziału komunikacji w Starostwie Powiatowym Bogumił Żugaj zapewnia jednak, że wszystkie osiem działających na terenie powiatu stacji było sprawdzanych pod koniec ub.r. i mają aktualne zaświadczenia. W ubiegłym tygodniu jedna stacja została zamknięta, ale tylko z tego powodu, że jej właściciel - Porty Lotnicze ograniczyły swoją działalność.
ZANIEPOKOJENI KIEROWCY
Ujawnione informacje NIK-u wywołały zaniepokojenie także w Szczytnie.
- Po informacjach w telewizji o tym, że stacje wydają lewe zaświadczenia kilku klientów dzwoniło do nas pytając, czy mamy aktualne uprawnienia mówi Wojciech Zaborowski, właściciel stacji przy ul. Pasymskiej. Dodaje, że jego zaświadczenie wisi na ścianie i jest łatwo dostępne dla każdego klienta. - W tak małym środowisku jak nasze, od razu wiadomo by było, że jest coś nie tak. Do oszustw dochodzi raczej w dużych miastach, gdzie łatwiej o anonimowość.
Pracownicy niektórych stacji przyznają natomiast, że zdarzają się niesforni klienci, którzy próbują wymóc na nich potwierdzenie, że pojazd jest sprawny. Do takich sytuacji dochodzi nagminnie.
- Ludzie nie zdają sobie często sprawy z tego, że za postawienie pieczątki bez przeglądu diagnosta ponosi odpowiedzialność karną i traci wszelkie uprawnienia mówi kierownik Stacji Diagnostycznej i Warsztatu Samochodowego Robert Sochoń. Jego zdaniem w Szczytnie jeździ wiele samochodów, które nie powinny być dopuszczone do ruchu z powodu złego stanu technicznego.
Jeżeli pojazd jest w fatalnym stanie lub istnieje podejrzenie przebicia numeru nadwozia, diagnosta ma prawo zabrać dowód rejestracyjny i wezwać policję. W Szczytnie zdarzały się już tego rodzaju przypadki.
(jbd)