Blisko stu pracowników "Favorit Furniture" obecnych na sesji Rady Miejskiej gromkimi oklaskami nagrodziło zgodę radnych na zamierzenia inwestycyjne meblarskiego konsorcjum. Zakład z ul. Chrobrego zostanie przeniesiony na ul. Gnieźnieńską, a w jego miejsce powstanie centrum handlowe.

Zgoda na market

We wtorek, 16 września, najważniejszym przedmiotem sesyjnej debaty był przygotowany projekt oświadczenia Rady Miejskiej, w którym ta popiera zamierzenia inwestycyjne FF oraz zgadza się na plany MM "I" związane z terenem przy u. Chrobrego pod warunkiem jednak, że budowa nowego zakładu przy ul. Gnieźnieńskiej rozpocznie się jeszcze w tym roku.

- Prezes Borawski zapewnia, że jest w stanie sprostać temu wyzwaniu - przekonywał burmistrz Bielinowicz dodając, że podejmie także inne działania, które mają przyczynić się do ochrony tych osób, które ewentualnie stracą pracę w handlu w efekcie powstania supermarketu. - Zamierzam wystąpić do Rady o nowelizację stawek podatku dla placówek handlowych, a także będę zabiegał o to, by w supermarkecie i w meblarskich fabrykach były w pierwszej kolejności zatrudniane właśnie te osoby.

Anna Rybińska chciała koniecznie wiedzieć, czy burmistrz jest za tym, by Rada Miejska opowiedziała się za marketem.

- Jestem za tym, by Rada wreszcie zajęła stanowisko - burmistrz dyplomatycznie unikał konkretów.

Polecenia z góry

Wśród zabierających głos radnych tylko radni Rybińska i Ignatowski wykazywali wahanie i wątpliwości. Ten ostatni domagał się oświadczenia gwarantującego zatrudnienie, nie od dyrektorów miejscowych zakładów, ale od właścicieli konsorcjum.

- Bo prezesi Tkaczyk i Borawski wykonują tylko polecenia - uzasadniał przyznając z rezygnacją, że radni miejscy zostali "postawieni pod ścianą".

Chrońmy fabrykę

Burzę braw od obecnych na sali obrad robotników zbierali każdorazowo następni mówcy.

Swoiste ostrzeżenie wygłosił jedyny "dyskutant" spoza rady - Stefan Kiepurski, reprezentujący społeczną organizację "Pro publico bono".

- Bez względu na interesy osobiste kilku radnych i również kilku innych mieszkańców miasta wniosek FF powinien być poważnie rozpatrzony. Nie ma ważniejszej sprawy dla ludzi niż praca. Bo jak my tym ludziom odbierzemy nadzieję, to wtedy już nas tu nie będzie - mówił przewodniczący Kiepurski. Odwołując się do ostatnich wydarzeń w Ożarowie, Starachowicach czy górniczego buntu w Warszawie ostrzegał radnych co ich czeka, jeśli nie będą się liczyć z robotniczym ludem.

- Głosujcie zgodnie z własnym sumieniem, ale pamiętajcie, że w sklepach nie będzie miał kto kupować, jeśli dopuścimy do likwidacji meblarskich fabryk - apelowała do radnych Maryla Wierzbicka przyznając, że każda decyzja, jaka zapadnie, spowoduje niezadowolenie części mieszkańców: albo pracowników FF, albo miejscowych kupców. Tych ostatnich na sali obrad też się zresztą kilku pojawiło, nie zabierali jednak głosu i "zniknęli w tłumie".

Radni Żarnoch i Siudak powoływali się na przeprowadzone rozmowy z mieszkańcami miasta. Z ich sondaży - jak twierdzili, jednoznacznie wynika, że należy ratować FF, bo handel sobie poradzi.

Obecność licznej publiki miała zbawienny wpływ na miejskich radnych. Debata, co rzadko się zdarza, była stosunkowo krótka, treściwa i merytoryczna. Niektórzy jej uczestnicy skorzystali z okazji, by "zarobić" kilka wyborczych punktów na przyszłość.

- Cieszę się, że to oświadczenie przyjmujemy dziś, w zmodyfikowanej formie. Daje ono nadzieję, że nie utracicie państwo pracy - radny Henryk Żuchowski zwracał się bezpośrednio do załogi meblarskich fabryk.

Cieszyła się też radna Ewa Czerw, głównie z obecności na sesji tak wielu mieszkańców miasta. Jej zdaniem, market nie tylko nie zagrozi miejscowemu handlowi, ale pozwoli na rozwój zakładów produkcyjnych.

Robotnicza siła

Ostatecznie w drodze głosowania 17 z obecnych na sesji 20 radnych opowiedziało się za przyjęciem oświadczenia. Gromka owacja przeszkodziła nieco w dokończeniu głosowania, a gdy doszło ono w końcu do skutku okazało się, że przeciwny był jedynie radny Kosakowski, natomiast radni Tomaszewski i Ignatowski wstrzymali się od głosu.

Wynik głosowania był zaskakujący. Wcześniejsze informacje i zapewnienia wskazywały bowiem na to, że klub SLD-UP opowiadać się będzie przeciwko budowie marketu, choćby dlatego, że istniejące w Szczytnie organizacje kupieckie podczas ostatnich wyborów samorządowych tworzyły z lewicą koalicję. Szef klubu Jerzy Cimoszyński zaprzecza, by w tym przypadku w ogóle brana była pod uwagę dyscyplina partyjna. Przyznaje jednak, że wpływ na lewicowych radnych i ich akceptujące stanowisko mogła mieć obecna na sesji liczna rzesza "favoritowych" robotników.

Halina Bielawska

2003.09.17