Choć temperatury są ciągle minusowe i ustawicznie pada śnieg, na miejskiej targowicy, nawet na jej starej części, tej marnie osłoniętej przed atakami mroźnej aury, handel podobno trwa w najlepsze. Takie wieści dotarły do „Kurka”, więc postanowiliśmy sprawdzić, jak kupcy dają sobie radę, pracując w tak niekorzystnych warunkach. Cóż, zaraz po przekroczeniu bramy ujrzeliśmy, niestety, widoki mało budujące. Stragany były opustoszałe i nigdzie nie zauważyliśmy jakichkolwiek kupców - fot. 1.
Wokół tylko zwały śniegu i nic ponadto. Na taki towar na pewno nikt się nie skusi, nawet za darmo, bo śniegu tej zimy mamy nadmiar wielki. Kiedy tak oglądaliśmy te dziwy, dał się słyszeć jakiś chrobot, otworzyły się drzwi murowanego sklepiku i wyszło z niego kilku kupców, zwykle handlujących warzywami. Okazało się, że ten towar, mimo mrozu jest dostępny, ale wewnątrz murowanego, ogrzewanego pomieszczenia. Dlatego przy pustym straganie wystawiono nawet specjalną tablicę ze strzałką i mniejszym napisem, że mimo wszystko stoisko jest otwarte - fot. 2, a co najważniejsze, oferowane warzywa nie są przemarznięte. Jak dowiedzieliśmy się od sprzedawców, a był to czwartek, rano zjawili się i owszem ci, którzy handlują rozmaitą odzieżą, ale jak zobaczyli, że na stoiskach leżą zwały śniegu, wycofali się i tyle.
- Jak to jest, przecież płacimy spółdzielni „Rolnik” opłaty targowe, to dlaczego administrator nie odśnieża należycie terenu targowiska? - dziwili się nasi rozmówcy.
OBOWIĄZKI KUPCA
Kierownikiem targowiska jest Stanisław Woźniak, reprezentujący spółdzielnię „Rolnik”. Mówi nam, że systematycznie odśnieża place targowe. Ostatnio wywiózł z nich 7 wywrotek śniegu, co kosztuje, i to niemało. Kupcy zaś niedokładnie, jego zdaniem, czytają swoje umowy.
Stoi w nich bowiem czarno na białym, a konkretnie w paragrafie 4, pkt 1., że dzierżawca (czyli kupiec) zobowiązany jest do utrzymania porządku i czystości na terenie wydzierżawionym i powinien dbać o estetykę stanowiska sprzedaży.
- Z tego wynika jasno, że to kupiec ma dbać o swoje miejsce pracy i odśnieżać stragan. Spółdzielnia zaś musi oczyścić ścieżki między stoiskami i pozostały teren - tłumaczy kierownik targowiska. Dodaje jeszcze, że spółdzielnia idzie zimą na rękę kupcom i ze względu na niesprzyjającą porę roku daje im 50% zniżki w opłacie targowej (miesiące: styczeń, luty i marzec).
* * *
Na koniec powróćmy jeszcze raz do kwestii odśnieżania. Jak zapewnia administrator, usuwa on śnieg m. in. z przejść między rzędami stoisk, ale nie do końca wszystko z tym gra. Popatrzmy bowiem na kolejne zdjęcie - fot. 3.
Teren przed poszczególnymi stoiskami jest faktycznie odśnieżony. Co do tego nie można mieć wątpliwości, ale... Stragany są przecież zadaszone, więc tyle śniegu, jak to widać na zdjęciu spaść na lady nie mogło. Ów śnieg musiał być na nie wrzucony w trakcie odśnieżania ścieżek przy stoiskach, co jest swojego rodzaju kukułczą robotą i tyle.
ŚNIEŻNE GÓRY I BRAK DYSCYPLINY
Wciąż śnieg pada i pada, i tak ma być aż do dnia, kiedy „Kurek” ukaże się w sprzedaży, po czym ostatnie dni lutego mają być znowu bardzo mroźne. Jak to wszystko wytrzymać, jak dać sobie radę z ciągle rosnącymi zwałami śniegu?
W minioną środę Zakład Usług Komunalnych odśnieżał plac Juranda. Choć robiono to w nocy, to i tak stały tam dwa samochody, które popsuły całą robotę, nie wszystko bowiem co zaplanowano, zdołano odśnieżyć. Mimo to odłożony na bok śnieg utworzył istne góry, piętrzące się bardzo wysoko, ponad dachy parkujących tam aut - fot. 4.
Takich śnieżnych szczytów mamy w mieście wiele, m. in. na parkingach przy marketach, czy też placach postojowych przy całkiem niedużych sklepach albo przed blokami mieszkalnymi. W minionym tygodniu spółdzielnia „Odrodzenie” zwróciła się z prośbą do miejscowego ZUK-u, aby ten odśnieżył teren na tyłach jednego z domów stojących frontem do ul. Polskiej (za księgarnią). Mieszkańcy mieli tam bowiem kłopoty z zaparkowaniem swoich aut. Z braku miejsca panował wielki ścisk, a i tak nie wszyscy chętni znaleźli wolną przestrzeń i zmuszeni byli zostawiać swoje auta na ul. Żeromskiego. W przeddzień planowanego odśnieżania pracownicy ZUK-u wywiesili stosowne ogłoszenia, aby w godzinach porannych nie parkowano pod blokiem. Cóż, kiedy zjawili się nazajutrz, mimo że to kierowcy głównie apelowali o odśnieżenie, praktycznie żaden z nich nie przestawił swojego auta.
- Cały zmobilizowany sprzęt musieliśmy, niestety, wycofać - mówi „Kurkowi Stanisław Kurbat z ZUK-u. Podobne kłopoty ma ta firma z prawidłowym utrzymaniem stanu m. in. nawierzchni ulic Ogrodowej i Lipperta. Obie w obecnej chwili są jednokierunkowe. Stało się tak dlatego, że czy to w dzień, czy to w nocy ciągle stoją tam auta osobowe, wskutek czego możliwe jest odśnieżenie tylko jednego pasa ruchu - fot. 5
Samochody z konieczności poruszają się wahadłowo - przez jakiś czas wszyscy jadą w kierunku ul. Warszawskiej, potem odwrotnie, ku ul. Kościuszki. Są pewne pozytywne skutki takiego sposobu jazdy, gdyż kierowcy muszą sobie nawzajem ustępować, a mimo to, jak na razie do żadnych rękoczynów czy innych gorszących zajść nie doszło. Słowem kultura prowadzących samochody rośnie. Swoją jednak drogą, wydaje się, że można by jednak spróbować na tych ulicach wywiesić karteczki, że takiego to dnia i o takiej godzinie planowane jest gruntowniejsze odśnieżanie. Może kierowcy chociaż tu wykazaliby zdyscyplinowanie?
GDZIE JEST CHODNIK?
Coraz większe zwały białego puchu to jednak nie tylko zmora kierowców, ale także i pieszych.
Niedawno „Kurek” zapędziwszy się na ul. Łaniewskiego skonstatował ze zdumieniem, że na pewnym jej odcinku brak w ogóle dostępu do chodnika - fot. 6. Kompletnie jest on przywalony górą śniegu i to wysoką na chłopa. Jak mają tędy przemieszczać się piesi - zgoła nie wiadomo. Opisując to nie mieliśmy wówczas rozeznania, że dotykamy tylko wierzchołka przysłowiowej góry lodowej. W godzinach porannych oraz ok. czternastej na tej ulicy rozgrywa się istny koszmar.
- Rodzice przywożą dzieci do przedszkola własnymi autami, w tym samym czasie także busy przywożą dzieci do ośrodka i tak naprawdę nie ma jak dostać się do tych placówek, bo ulica jest zakorkowana. Cały problem by znikł, gdyby śnieg z jezdni został uprzątnięty - tylko tyle - pisze do nas pani Małgorzata, mama Bartosza, który jest chory na dziecięce porażenie mózgowe i codziennie trzeba go zawozić do Ponadlokalnego Centrum Rehabilitacyjnego.
NADJEZIORNE ZNALEZISKO
Pewien Czytelnik, pan Tomasz, przysłał nam bardzo lakoniczną informację tej treści: proszę zobaczyć, co leży na ławce stojącej nad małym jeziorem domowym koło aresztu. Do krótkiego tekstu dodał jeszcze takie oto zdjęcie - fot. 7. Charakterystyczny wygląd główki martwego zwierzaka wskazuje, że jest to sowa.
W przeciwieństwie bowiem do innych ptaków, oczy ma zwrócone do przodu (sowy oglądają świat tak samo jak człowiek - oboma oczami naraz). Sądząc po barwie upierzenia i wielkości, jest to sowa uszata. Ptaki te akurat teraz w lutym dokonują przelotów sezonowych i być może ów piękny okaz znad jeziora został trafiony w locie ze śrutówki, ale jak było naprawdę – trudno domniemywać. Dość dodać, że sowy uszate są w Polsce pod ścisłą ochroną.