Gdy z nieba prószy śnieg, a termometr uparcie zakotwiczył się daleko poniżej zera, to najlepiej smakuje dobra gorąca herbata i od czasu do czasu coś na ząbek, aby zregenerować utratę kalorii. Zanim jednak wróci się w okolice rozgrzanego kominka warto pospacerować.
Jeżeli akurat nie ma czasu i ochoty na dalszą wycieczkę, to dobry i spacer po centrum Szczytna, bo tu też się coś od czasu do czasu zmienia. Nie wspomnę już o przebudowie ul. Polskiej akurat w okresie śniegów i mrozów. Niecnie przypuszczam, że wpłynie to na jakość nowej nawierzchni jak drożdże na ciasto. Obym się mylił.
Zdarzajš się jednak milsze spotkania. Od czasu niezapomnianej "Mokki" nie było w Szczytnie kawiarni z prawdziwego zdarzenia. Owszem, tu i ówdzie można wypić kawę, zjeść coś słodkiego, lecz to już nie to. A genialne ponczówki - ciastkarska specjalność "Mokki" - będę wspominał do końca życia. Lepszych nigdy nie jadłem. Stąd więc z nadzieją patrzyłem na przebudowę lokalu przy ul. Odrodzenia, gdzie tuż obok placu Juranda pojawił się szyld kawiarnia "Coffeeina". Doczekałem się w końcu, odpuściłem kilka dni na rozruch i zacząłem w miarę czasu odwiedzać. To "w miarę czasu" jest istotne, gdyż do dzisiaj ludzie szczęśliwi czasu nie liczą, a należą do nich niechybnie właściciele tego lokalu. świadczy o tym brak informacji o godzinach otwarcia, a przynajmniej o chwili, w której można w te pachnące kawą progi wstąpić. Jeżeli się już uda, to warto spędzić tam kilka miłych chwil. Przede wszystkim wystrój - stylowy, wysmakowany, może nawet za bardzo, gdyż jak na przytulną kawiarenkę trochę zimny. Ale to rzecz gustu. Karta zupełnie, zupełnie, szczególnie słodkości z owocami w sporym wyborze. Kawy, herbaty i kawiarniane alkohole też pozwalają na dłuższe zastanowienie. Jak dotąd spróbowałem ulubionych ciast, czyli sernika i szarlotki. Co do sernika, to zrobił mi bardzo dobrze w sferze gubienia zbędnych kalorii. Natomiast szarlotka, szczególnie na ciepło, z cynamonem prezentuje się bardzo dobrze. Nie lubię tego łączyć z lodami i w takiej postaci mogę z czystym sumieniem polecić. "Coffeeinie" życzę powodzenia. A gdyby tak kiedyś w ofercie znalazły się ponczówki...?
Idąc dalej trudno ominąć "Mazurianę". Pisałem niedawno o potrzebie wyspecjalizowania się jakiegoś lokalu w daniach rybnych. I z naprawdę dużą satysfakcją zauważyłem w "Mazurianie" niezwykłą ofertę. Otóż od kilku dni poza stałym zestawem dań rybnych możemy tam zjeść ryby egzotyczne i to w bardzo dobrym wydaniu. Jest rekin, barwena, sum afrykański, czy wreszcie egzotyczna i wcześniej mi nieznana mahi - mahi. Jak się zorientowałem mahi - mahi to ryba karaibska, dorastająca do ponad 2 metrów, namiętnie poławiana przez wędkarzy w tamtym rejonie, gdyż zażarcie walcząca w wodzie. W restauracjach karaibskich polecana jest podobno jako pieczyste lub nawet na surowo po wcześniejszym bejcowaniu w mleku. W "Mazurianie" można ją zjeść z drobno krojoną papryką w sosie słodko-ostrym. W smaku przypomina trochę sandacza, lecz jest zdecydowanie bardziej soczysta. Naprawdę warto spróbować. Jako przystawkę polecam tu pepperoni w sosie czosnkowym, które doskonale wprowadza w późniejszy smak rybki. Inna ciekawa propozycja to ryba maślana w szpinaku zapiekana z makiem. Wyjątkowo oryginalne i smaczne danie. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, iż jest to najbardziej oryginalne danie, jakie jadłem w Szczytnie od paru lat. Natomiast zauważyłem, że z karty zniknął śledź po polsku, naprawdę świetny. Zawijany, z jabłuszkiem i warzywkami, aż prosi się o podkreślenie czymś mocniejszym, oczywiście w ilosciach pozwalających na delektowanie się kolejnym daniem. Jego jedyną wada była wielkość porcji. Po zjedzeniu takiej przystawki już niewiele miejsca pozostawało na danie główne. Mam cichą nadzieję, że jego nieobecność w karcie to zjawisko atmosferyczne i jak nasza pogoda niedługo się zmieni.
Wiesław Mądrzejowski
2006.01.25