W Pasymiu swoje złote gody obchodziło dwadzieścia dziewięć par małżeńskich. Ich receptą na tak imponujący staż małżeński jest miłość i zrozumienie.
Budowali gminę
We wtorek, 8 marca w Miejskim Ośrodku Kultury i Sportu uroczyście świętowano Złote Gody mieszkańców gminy Pasym. Przy marszu Mendelssohna małżonkowie powtórzyli przysięgę składaną pół wieku temu i wcześniej, bowiem niektórym parom jubileusz minął już kilka lat temu. Burmistrz miasta Lucyna Kobylińska wręczyła parom dyplomy i przyznane przez prezydenta RP medale, a ksiądz dziekan Józef Grażul podarował jubilatom książki.
- Przeżyliście wojnę, trudy życia w powojennej Polsce. Wasza miłość przetrwała wszystko. W trudnym czasie zakładaliście rodziny, na świat przychodziły wasze dzieci. Budowaliście tę gminę, dokonywaliście przemian społeczno-gospodarczych. Swoją codzienną pracą, zaangażowaniem i miłością uczyliscie młodsze pokolenie jak żyć - Brygida Starczak przewodnicząca rady gminy zwracając się do jubilatów nie kryła wzruszenia.
Najważniejsza miłość
Państwo Feliksa i Stanisław Kozłowscy pobrali się 31 sierpnia 1946 roku. W okolice Pasymia przyjechali w 1948 z Lubelszczyzny. Pani Feliksa pracowała na gospodarstwie i zajmowała się dziećmi, mąż był pracownikiem kolei. Doczekali się pięciorga dzieci, a dziś maja także dziewięciu wnuków i trójkę prawnuków.
- Nie ma recepty na udane małżeństwo, miłość jest w związku najważniejsza. Jeżeli jest prawdziwa to przetrwa wszystko - zapewnia "Kurka" pan Stanisław.
- Rodzice są wspaniali, dali mi wszystko: opiekę, zrozumienie, a przede wszystkim wiele miłości. Darzyli nią nie tylko siebie, ale i wszystkich członków rodziny - wzorową opinię wystawia państwu Kozłowskim ich córka Danuta.
Tyle lat minęło
Również w 1946 roku, ale 2 lutego związek małżeński zawarli Sabina i Stanisław Turowscy. Pan Stanisław w październiku 1945 wracał z Niemiec. W drodze do rodzinnego Wołynia zatrzymał się w Białej Podlaskiej, gdzie poznał swoją żonę. Tu też się pobrali i początkowo mieszkali, jednak los sprowadził ich do Gromu, potem przeniósł do Jurg, a w 1959 roku osiedlił w Pasymiu. Doczekali się sześciorga dzieci, a obecnie mają także osiemnaścioro wnuków i czterech prawnuków. Za półtora roku minie już 60 lat ich wspólnego życia. Przez całą uroczystość pani Turowska nie mogła ukryć wzruszenia.
- Wzajemne zrozumienie i zaufanie to recepta na udane małżeństwo. Pomimo różnych życiowych sytuacji zawsze bylismy razem, wspieraliśmy się, wychowywaliśmy dzieci. Raz jest lepiej, a raz gorzej, ale to, że mamy siebie pozwala nam wierzyć, że będzie dobrze i jest dobrze - opowiadają małżonkowie. - Najmilej jest, gdy schodzi się cała rodzina. Wyciągamy albumy i wspominamy. Aż nie chce się wierzyć, że tyle już lat minęło.
Joanna Radziewicz
2004.06.16