Rezerwat Jałowców w Lipowcu obraliśmy za cel naszej następnej rowerowej wyprawy. Zmierzaliśmy tam przez Płozy, Wawrochy, Wały muskani delikatnymi pieszczotami wrześniowego słońca. To dla nas szumiały drzewa i koncertowały ptaki, a wśród mchów rosły koźlarze, prawdziwki, maślaki.

Aleja jałowców

Jałowce rozsławiły Lipowiec. Wzdłuż leśnej drogi rośnie 31 okazów stanowiących prawem chroniony pomnik przyrody zarejestrowany w 1969 roku w rejestrze Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody. Wielkie drzewa, imponując dorodnością, tworzą na odcinku 350 metrów specyficzną spacerowa aleję.

W Lipowcu znajduje się też jednostka wojskowa. Swego czasu, tuż po przysiędze dostał do niej przydział kapral Tomasz. Tomek uchodził za dziwoląga, bo gdy kumple otrzymawszy upragnioną przepustkę jechali do Szczytna, on wybierał spacery po okolicy. Tak odkrył jałowcową aleję. Odtąd każdą przepustkę spędzał właśnie wśród jałowców, czytając, pisząc, podglądając przyrodę. Szydzili z niego koledzy i przezywali "poetą", co to głowę ma w chmurach i myśli o bzdurach. Oni tymczasem wesoło spędzali czas w Szczytnie, wizytowali knajpy i na gazie ostatnim autobusem wracali do jednostki. Ale gdy z wizytą przybywały rodziny lub dziewczyny, za przykładem Tomka szli do rezerwatu, by na łonie natury spędzić miłe chwile.

Pewnej wrześniowej niedzieli Tomek korzystając z kilkugodzinnej przepustki znów powędrował w swoją stronę. Po drodze spotkał panny, które z koszami zmierzały w stronę lasu. Pozdrowił je grzecznie, a gdy zniknęły ze zakrętem usiadł pod jednym z jałowców i zamykając oczy rozmarzył się. Promienie wrześniowego słońca niczym dłonie ukochanej pieściły jego twarz. I wtedy to, co wyrzucał z pamięci, wróciło bolesnym wspomnieniem. Gdy powiedział narzeczonej, że idzie do wojska, ta mimo iż wielokrotnie zapewniała o miłości - zerwała. Powiedziała, że nie będzie czekała na jego powrót. Stanowczo nakazała, by nie pisał, bo nie odpowie na żaden jego list. Jeszcze wtedy nie wierzył w te okrutne słowa. Ale gdy zwróciła pierwszy, nieotwarty list, potem następne, a nawet zaproszenie na przysięgę - musiał pogodzić się z bolesną prawdą.

Niedawno znów napisał, opowiedział w liście o swoim ulubionym zakątku.

Dzień chylił się ku zachodowi, słońce krwawą kulą zdobiło niebo, wolno wracał do jednostki. Nagle dojrzał ją, stała pod drzewem, czekała. Podbiegł, chwycił w ramiona, uniósł wysoko do góry, a ukochana tak jak wcześniej słońce, muskała jego twarz. Wówczas zatańczył, a wszystkie jałowce zatańczyły razem z odnalezionymi kochankami. Szli wtuleni, a mgła wolno unosiła się na łąkami spowijając drzewa i krzewy białą wstęgą.

Do spacerów po jałowcowej alei stanowiącej przyrodniczy ewenement na europejską skalę zachęcamy nie tylko odnalezionych kochanków, ale i wszystkich tych, którzy cenią sobie ciszę i spokój.

Grażyna Saj-Klocek

PS.

Apelujemy do włodarzy Lipowca, aby umieścili w swojej miejscowości stosowną tablicę, informującą potencjalnego turystę, o lokalizacji tego atrakcyjnego miejsca, bo niestety tego brakuje.

2003.09.24