Milena Bastek, właścicielka firmy transportowej, do której jedyny wjazd prowadzi przez ul. Borową, apeluje do władz miasta, aby dały jej czas na znalezienie nowej bazy i przeprowadzkę. W przeciwnym razie dalsze funkcjonowanie podmiotu zatrudniającego dwanaście osób stanie pod znakiem zapytania. Wszystko przez wprowadzony na wniosek mieszkańców przez burmistrza zakaz poruszania się tędy tirów. Właścicielka firmy wprost sugeruje, że działania włodarza miały być zemstą za to, że broniła przedszkola „Pod Topolą”.
TIRY ZMORĄ MIESZKAŃCÓW
Od 2017 r. Milena Bastek wraz z mężem prowadzi działalność polegającą na handlu artykułami AGD i międzynarodowym transporcie rzeczy. Firma zatrudniająca obecnie dwanaście osób jest zarejestrowana w Szczytnie, ale swoją siedzibę ma już w obrębie Nowego Gizewa. Jedyny dojazd do niej prowadzi przez wyremontowaną pięć lat temu ul. Borową. Poruszające się nią tiry stały się zmorą mieszkańców, którzy wskazywali na to, że tego rodzaju pojazdy nie tylko niszczą drogową infrastrukturę, ale zagrażają bezpieczeństwu pieszych i innych kierowców, a także powodują pękanie budynków. Z prośbą o interwencję zwrócili się do mieszkającej na tej ulicy radnej Anny Rybińskiej. Przygotowano także pismo do burmistrza Krzysztofa Mańkowskiego z prośbą o podjęcie działań zapewniających bezpieczeństwo mieszkańcom. Podpisało się pod nim 25 osób. Na początku czerwca włodarz, po konsultacji z drogowcami oraz policją, przychylił się do postulatu mieszkańców. Na jego wniosek spod znaku zakazu wjazdu pojazdów o całkowitej masie rzeczywistej powyżej 3,5 ton zdjęto tabliczkę „nie dotyczy zaopatrzenia”.
DAJCIE MI TROCHĘ CZASU
Mieszkańcy odetchnęli z ulgą, ale z decyzją tą nie może się pogodzić właścicielka firmy.