To, co się dzieje w szpitalnym punkcie szczepień, woła o pomstę do nieba – alarmuje pani Zofia ze Szczytna. Tłumy ludzi, którzy często nie przestrzegają obostrzeń, gromadzą się w ciasnym korytarzyku, narażając siebie i innych na zakażenie koronawirusem to tutaj niemal codzienny widok. - Nie mamy innego miejsca – rozkłada bezradnie ręce dyrektor szpitala Beata Kostrzewa, dodając, że wystąpiła do starosty i burmistrza o wskazanie do szczepień np. sal gimnastycznych, ale dotąd nie otrzymała odpowiedzi.
NIKT NAD TYM NIE PANUJE
Punkt szczepień w szczycieńskim szpitalu obsługuje tygodniowo nawet 400 osób, najwięcej w całym mieście. Jednak korzystający z niego skarżą się, że panujące tam warunki pozostawiają wiele do życzenia. - Poczekalnia jest ciasna i wypełniona oczekującymi na szczepienie. Ludzie siedzą niemal jeden na drugim, przy wypełnianiu kwestionariusza kwalifikującego do przyjęcia szczepionki zaglądają sobie przez ramię – relacjonuje 75-letnia pani Zofia ze Szczytna, która przyjęła w szpitalu już dwie dawki szczepionki.