Mirosław Kacak to jedna z najważniejszych postaci w szczycieńskiej piłce. Przed laty filar defensywy drugoligowej Gwardii, do niedawna najbardziej zapracowany trener IV-ligowy w województwie. Szkoleniowca MKS-u poprosiliśmy o podsumowanie zakończonej niedawno rundy i kilka refleksji na temat ostatnich miesięcy jego pracy.

Beznadziejna jesień

O ODEJŚCIACH PIŁKARZY

Bezpośrednią przyczyną porażek MKS-u były ubytki kadrowe. Już przed początkiem ubiegłego sezonu z klubu odeszło sześciu kluczowych piłkarzy, a w trakcie bieżącego pożegnali się z nami kolejni. Z 18-osobowej kadry seniorów, która wywalczyła awans zostało tylko 4 zawodników. Tych braków nie mieliśmy jednak kim uzupełniać, ponieważ nie mamy zaplecza, brakuje nam drugiego zespołu i solidnej drużyny juniorów. Wiadomo, że dla ludzi najważniejsze są praca i rodzina. W Szczytnie trudno pogodzić grę w piłkę z koniecznością zarabiania na życie. Bogatsze kluby jakoś radzą sobie z tym problemem. W województwie jest około 20 piłkarzy, którzy przechodzą z jednej drużyny do drugiej. Taki zawodnik życzy sobie jednak 2,5 tysiąca do ręki miesięcznie. Przykładem, że mogą oni stanowić o sile zespołu, jest Mrągowia Mrągowo, która po pierwszej rundzie poprzedniego sezonu zajmowała w tabeli jedno z ostatnich miejsc. Po zatrudnieniu kilku „chodzących” piłkarzy awansowała wiosną do czołówki. Nas na taki luksus nie stać.

O SWOJEJ PRACY

Jako jedyny w województwie trener IV-ligowy prowadzę jednocześnie trzy zespoły: seniorów, juniorów młodszych i starszych, przez pół roku byłem praktycznie wyłączony z życia. Za ten okres otrzymałem 4 tysiące złotych. Pytam: kto za takie pieniądze zgodzi się pracować w klubie? Robiłem to wyłącznie z przywiązania do tradycji. Poza tym jestem „walczakiem” i łatwo się nie poddaję. Uważam, że kapitan statku powinien opuszczać pokład ostatni.

O MŁODYCH PIŁKARZACH

Część z tych zawodników jeszcze przez rok powinna grać w drużynie juniorów. W ciągu dwóch miesięcy nie byłem w stanie zrobić z nich piłkarzy. Mogłem co najwyżej zmusić ich do walki. Oni nie przeszli normalnego cyklu treningowego, nie rozpoczynali zajęć w wieku kilku lat. Jest to o tyle istotne, że właściwe szkolenie nie tylko uczy zawodnika umiejętności piłkarskich. Trening uodparnia na stres. To jedna z przyczyn naszych wysokich porażek. Nie jestem Beenhakerem, zresztą nawet i on nie osiągałby w podobnej sytuacji lepszych wyników.

O TRENINGACH

Zdarzało się, że na treningi przychodziło po trzech, czterech zawodników, w tym jeden senior. Ani razu nie udało mi się przeprowadzić zajęć taktycznych. Nie jestem trenerem, którego można oskarżyć o popełnianie błędów. W tym klubie nie ma możliwości ich popełniania. Inni trenerzy martwią się, jak ustawić drużynę na boisku. Moim największym zmartwieniem jest to, czy wszyscy przyjdą na mecz.

O SZCZYCIEŃSKIEJ PIŁCE

W Szczytnie nie ma i nigdy nie było dobrego klimatu dla piłki. Za czasów Gwardii istniał tu zamknięty układ. Wszystkim zajmowała się milicja, miasto nie wchodziło w sprawy finansowe czy organizacyjne. Działacze klubu byli społecznikami, wszystko robili za darmo. Mieliśmy dobry zespół i takiego piłkarstwa jak w latach 80. już nigdy w Szczytnie nie będzie. Kiedy powstał MKS wszyscy myśleli, że będzie dalej tak samo. Ale dzisiaj klub to przedsiębiorstwo – za wszystko trzeba płacić. W tym sensie tradycja Gwardii ciąży MKS-owi. Przetrwał podział na „my i oni”, na policję i miasto. Nigdzie nie możemy się przebić. „MKS, to stara Gwardia – aha” – słyszymy. Dzisiaj klub opiera się na trzech działaczach-emerytach. Boli mnie, kiedy słyszę, że dorabiamy się tu za miejskie pieniądze. Jedyne, czego można się dorobić w MKS-ie to wrzody żołądka.

O RUNDZIE JESIENNEJ

Ta runda była w naszym wykonaniu beznadziejna. W takiej sytuacji kadrowej i organizacyjnej klub może liczyć tylko na utrzymanie się poprzez baraże. Ale warunek jest taki, że piłkarze solidnie wezmą się do roboty. Niestety, wciąż nie przychodzą na treningi, a ja przed każdym meczem przeżywam stres, czy uda mi się zebrać kadrę. Przed rozpoczęciem sezonu umówiłem się z zarządem, że poprowadzę zespół tylko w czterech pierwszych meczach. Przekonali mnie jednak, żebym został do końca tej rundy i słowa dotrzymałem. Nawet jeśli seniorzy przystąpią do rozgrywek wiosną, a o tym zdecyduje w najbliższym czasie zarząd, nie ja będę ich trenował. Zajmę się wyłącznie juniorami, których trochę zaniedbałem, pracując jednocześnie z nimi i pierwszym zespołem.

not. Wojciech Kułakowski/Fot. M.J.Plitt