Monika Pogrzebna wraz z dwojgiem małych dzieci, matką i bratem zajmuje jednopokojowy lokal socjalny na ul. Barcza w Szczytnie. Nie tylko ciasnota jest zmorą mieszkańców. Wiekowy budynek rozsypuje się ze starości – pękają w nim ściany, a wnętrze dosłownie pożera wszechobecny grzyb. W takich warunkach trudno wytrzymać dorosłej osobie, nie mówiąc o dzieciach, które już teraz chorują na płuca.
RUDERA NA BARCZA
Rozsypująca się ze starości kamienica na ul. Barcza 8 już na pierwszy rzut oka odstrasza swoim wyglądem. Odpadająca elewacja i popękane ściany wskazują na to, że stan techniczny budynku pozostawia wiele do życzenia. Jednak to jeszcze nic w porównaniu do tego, jak będący własnością miasta obiekt prezentuje się w środku. Ciemna klatka schodowa, na której nie ma światła, krzywa podłoga, odrapane, od dawna nie tknięte nawet farbą ściany i połamane drewniane poręcze sprawiają wrażenie zupełnej ruiny. Na dole, w jednopokojowym lokalu socjalnym mieszka rodzina Moniki Pogrzebnej. Oprócz niej żyje tu jeszcze jej matka, brat oraz dwoje dzieci w wieku 7 i niespełna 2 lat.
- Mieszkamy w tym domu od dwóch lat. Przenieśli nas z ul. Lipperta po tym, jak dostaliśmy eksmisję – mówi pani Monika. Jej matka dodaje, że rodzina popadła w tarapaty finansowe po śmierci męża i nie było ich stać na płacenie czynszu. Wszyscy dorośli lokatorzy mają renty, a pani Monika otrzymuje jeszcze zasiłek rodzinny na dzieci.