Lekarze pracujący na oddziale ginekologiczno-położniczym szczycieńskiego szpitala złożyli wypowiedzenia z dyżurów. Domagają się podwyżki, tłumacząc, że nie dostali jej już od czterech lat. – Albo dajemy pieniądze, albo czeka nas powtórka z chirurgii – nie pozostawia złudzeń p.o. dyrektora ZOZ Beata Kostrzewa.

Bunt ginekologów

STAWKI JAK U PIELĘGNIAREK

W szczycieńskim szpitalu znów napięta sytuacja. Ledwo po przeszło miesiącu przerwy działalność wznowiła chirurgia, już pojawiła się groźba zawieszenia kolejnego oddziału, tym razem ginekologiczno-położniczego. Pracujący na nim lekarze złożyli wypowiedzenia z dyżurów. Powodem są względy finansowe. Domagają się podwyżki, której nie otrzymali od 2008 roku. Obecnie ich stawka za zwykły dyżur od 15.00 do 8.00 wynosi 29 zł brutto za godzinę w zwykły dzień i 35 zł za święta.

– Nasze stawki dyżurowe zaczęły równać się stawkom pielęgniarek przyjeżdżających na kontrakty z ościennych szpitali. Moi asystenci powiedzieli wprost, że za takie pieniądze nie będą dyżurować – tłumaczy przyczyny złożenia wypowiedzeń ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego Marek Kasprowicz. Dodaje, że lekarze mają już propozycje z innych szpitali, gdzie oferowane są im wyższe stawki. Przypomina, że wcześniej wypowiedzenia złożyli też anestezjolodzy. Wycofali je jednak, gdy dostali podwyżkę. Ordynator podkreśla, że to nie on był inicjatorem całej akcji, lecz jego asystenci. Ci, jak zaznacza Kasprowicz, są przez niego wyszkoleni i cieszą się dobrą opinią wśród pacjentek. – Inni chętnie ich podkupią – ostrzega lekarz, dodając, że nie chce, by stworzony przez niego zespół się rozpadł. – Złożenie wypowiedzeń to nasz krzyk rozpaczy – mówi.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.