Konflikt wokół szczycieńskiego schroniska nie słabnie. Trzy wolontariuszki, które walczą o poprawę opieki weterynaryjnej nad zwierzętami, otrzymały listy od burmistrz Szczytna. Danuta Górska zarzuca im, że szerzą nieprawdziwe informacje i godzą w dobre imię placówki oraz w wieloletnią współpracę z lekarzem świadczącym tam swoje usługi. Sugeruje też, że w grę może wchodzić naruszenie jego dóbr osobistych. - To próba zamknięcia nam ust – uważają wolontariuszki.
PRÓBA ZAMKNIĘCIA UST
W minionym tygodniu Sylwia Warczak – Chojnacka, Irena Dobryłko i Klaudia Danielska odebrały listy polecone od burmistrz Szczytna. Nie były to jednak zaproszenia na spotkanie, o które od dawna proszą, ale pisma wzywające je do zaprzestania szerzenia nieprawdziwych informacji na temat placówki. Miały one pojawić się w artykule w „Kurku Mazurskim” oraz na portalu społecznościowym prowadzonym przez wolontariuszki. Przypomnijmy, że kobiety zgłaszały uwagi dotyczące opieki weterynaryjnej w schronisku. Według nich lekarz, który świadczy tam usługi, będący jednocześnie wykładowcą na Uniwersytecie Warmińsko – Mazurskim, z racji licznych obowiązków jest niedyspozycyjny i często nie ma go w placówce. Dlatego, powołując się na przepisy zawarte w rozporządzeniu ministra rolnictwa, domagają się utworzenia w schronisku stałego gabinetu weterynaryjnego. Sprzeciwiają się również wprowadzonemu bez konsultacji z nimi regulaminowi. Zgodnie z nim, niedziela jest dniem wewnętrznym i wolontariusze nie mogą wtedy zajmować się zwierzętami, co do tej pory było normą. Tymczasem burmistrz Górska uważa, że działania kobiet doprowadziły do zakwestionowania ciężkiej pracy pracowników placówki oraz instytucji kierujących schroniskiem mającej na celu m.in. zapewnienie jak najlepszej opieki weterynaryjnej przebywającym w schronisku zwierzętom.