Było sobie podwórko

Dwa tygodnie temu, w „KM” nr 24/772 pisaliśmy o tym, jak to niektórzy mieszkańcy bloku na ul. Ogrodowej 19 urządzili sobie coś w rodzaju przydomowego ogrodu, w którym nasadzili sporo rozmaitych drzewek i krzewów. Dodatkowo ów teren został ogrodzony metalowymi barierkami i opatrzony jeszcze tabliczką, której treść zakazywała wyprowadzania psów i gry w piłkę. W krótkim artykule było też o tym, że zakaz został złamany, bo ktoś wprowadził psa, co zakończyło się interwencją straży miejskiej. Dlatego obecnie dzieci, idąc na spacer z pieskiem, czy nawet bez, omijają barierki z daleka, bojąc się kary. Ów plac stał się zatem całkowicie opustoszały i istnieje jakby sobie a muzom, z czym nie mogą pogodzić się mieszkańcy bloków z nim sąsiadujących, a jest tu ich aż cztery - Lipperta 12, Lipperta 24, Andersa 3 i Andersa 1. „Kurek” otrzymał w tej sprawie specjalny list adresowany także do burmistrza miasta i prezesa spółdzielni mieszkaniowej, a podpisany przez 35 osób. Jego autorzy uważają, że pod blokiem nr 19 powinien być plac do zabaw, aby dzieci pozostawały cały czas na oku rodziców, by nie biegały nie wiadomo gdzie. Ich zdaniem nie powinno się przyblokowego podwórka bezsensownie obsadzać drzewkami, z których za kilka lat wyrośnie istny las i taki będzie tylko z tego pożytek. W liście jest też i o tym, że przez ponad 30 lat z tego zielonego skrawka wspólnie i w zgodzie korzystali mieszkańcy wszystkich wymienionych wcześniej domów i nie było między nimi żadnych sporów czy waśni. Teraz zaś, gdy brak odpowiedniego miejsca, dzieciaki wałęsają się po parkingu pobliskiego Powiatowego Urzędu Pracy lub przesiadują na schodach zakładu „Optyk”. Kiedy „Kurek” oglądał ten teren, tuż przy barierkach spotkał Marcina i Szymona, obu z ul. Andersa. Chłopcy powiedzieli nam, że jak chodzili do pierwszej, potem drugiej klasy, były tu jeszcze urządzenia do zabawy. Teraz, dodają ze smutkiem, ma ma już nic - fot. 1. Teren za to otoczony jest ze wszystkich stron żelaznymi barierkami, które, obiektywnie patrząc, nie przydają uroku okolicy, bo są pordzewiałe i chwiejnie zamocowane.

ZAPOMNIAŁ WÓŁ JAK CIELĘCIEM BYŁ

Cała rzecz, zdaniem autorów wspomnianego wyżej listu, polega na tym, że tak jak w staropolskim przysłowiu po prostu zapomniał wół, jak cielęciem był. Przecież 30 lat temu ci, którzy teraz obsadzili teren drzewkami i zakazują na nim zabaw, całymi godzinami bawili się ze swoimi pociechami na huśtawkach i w piaskownicy. Obecnie zaś w ogóle o tym nie pamiętają i co gorsza, uważają, że plac do zabawy, czy gry w piłkę nie jest do niczego potrzebny.

UPAŁY I ULEWY

Ostatnio mamy dwa stany pogodowe, albo z nieba leje się na potęgę woda, albo żar, pośrednich w zasadzie brak. No i związku z tymi nad wyraz obfitymi opadami, potworzyły się w naszym mieście dodatkowe wodne zbiorniki, i to całkiem niemałe. Gdy pada, ulica Targowa przemienia się w niezłe bajorko - fot. 2

I to bajorko rozciągające się od ul. Żeromskiego aż po wyjazd w ulicę Leyka. Jest to jednak twór nietrwały i w kilka godzin po deszczu wody opadają. Zgoła inaczej dzieje się w okolicy tzw. użytku ekologicznego „Mała Biel”.

DOMOWE MAŁE BIS

Tutaj powstał trwały akwen i to naprawdę spory, jakby Jezioro Małe Domowe Bis.

Jego wody rozlały się szeroko, od ścieżki wiodącej między bagnami, aż po garaże stojące przy ulicy Targowej - fot. 3. Ponieważ po ulewach zapanował wielki upał, od razu znaleźli się śmiałkowie szukający ochłody w wodach tego nowego miejskiego jeziorka - fot. 4. A swoją drogą, to ciekawe, jak długo utrzyma się bajorko w tym miejscu. Należałoby jeszcze przy okazji dodać, że już, już miały ruszyć roboty związane z szykowaniem Małej Bieli, nawieziono nawet piasek, ale cóż, robota ta zdała się na nic, bo teraz pryzmy piachu tkwią pośrodku toni i nie ma do nich dostępu.

Cóż, skoro zapanował upał, trzeba szukać zbawczych wód nadających się do kąpieli. Niestety, z tymi, choć w mieście wody jest teraz aż nadto, mamy jak zwykle wielki kłopot. Dobrze, że wreszcie została otwarta wypożyczalnia sprzętu wodnego i można po dużym jeziorze popływać sobie kajakami, rowerami wodnymi czy żaglówkami. Tereny plaży miejskiej to obecnie wielki plac budowy, choć skrawek brzegu i molo pozostają ciągle dostępne. Niestety, w dużym jeziorze, jak co roku, tak i obecnie kąpać się nie wolno. Najbliższy akwen nadający się do pluskania to jezioro Szczycionek. Nie jest ono duże, ale pięknie położone, zaś wody w nim są w tym roku wyjątkowo przejrzyste. W ubiegłym tygodniu „Kurek” spotkał tu całkiem sporą grupkę plażowiczów - fot. 5. Część z nich przyjechała autobusem, inni rowerami, ale są i tacy, którzy przywędrowali ze Szczytna na piechotę, dodatkowo objuczeni plecakami wypchanymi prowiantem i napojami.

NIEBEZPIECZNE ZABAWY

W poprzednim numerze pisaliśmy o byłym kinie Jurand, a dokładniej o kontrowersjach dotyczących sprzedaży działki, na której ono stało. Teraz, jak i trzy lata temu, teren nadal pozostaje pusty, a odkryte fundamenty zdążyły już porosnąć niezłymi chwastami i małymi drzewkami - fot. 6.

Między murkami, co dostrzeże uważne oko Czytelnika, widać walające się jakieś stare materace i temu podobne sprzęty oraz deski. Otóż w tych ruinach ostatnio urzędowały dzieci z sąsiedztwa, budując sobie zadaszone schrony i bawiły się w wojnę. Urządzały też m. in. potyczki na kamienie i ułomki cegieł wyrwane ze starych murów. Dopiero działania pewnej mieszkanki bloku położonego przy ul. Ogrodowej położyły kres tej niebezpiecznej zabawie. Kiedy pani ta zauważyła ze swojego okna na II piętrze, jak dzieci obrzucają się kamieniami i biegają po fundamentach, niezwłocznie powiadomiła policję. Ta zaprowadziła porządek - schrony rozebrano, dzieciom zakazano wstępu. Ciekawe jednak, jak długo potrwa tu spokój, bo w parkanie okalającym plac po byłym kinie zioną dwie spore wyrwy, ergo dostęp do tego terenu jest dość swobodny - fot. 7.