Były wójt, a obecnie radny gminny Jerzy Fabisiak ma już dość życia w Świętajnie. Czarę goryczy przelało podpalenie mu samochodu, a potem wartego kilkaset tysięcy złotych kombajnu. O dokonanie tych czynów samorządowiec podejrzewa sąsiadów prowadzących nocny sklep z alkoholem. Ma też wiele żalu do policji, która jego zdaniem zaostrzyła sąsiedzki konflikt.
NIE CZUJĘ SIĘ TU BEZPIECZNIE
Jerzy Fabisiak to postać dobrze znana mieszkańcom Świętajna. Wydawać by się mogło, że były wójt, a obecnie radny z tą miejscowością związany jest na dobre i złe. Jednak ostatnio na serio zaczął rozważać opuszczenie gminy i osiedlenie się gdzieś indziej. - Noszę się z zamiarem opuszczenia tej gminy, bo nie czuję się już tu bezpiecznie – zapowiedział radny podczas niedawnego posiedzenia Rady Gminy. Skąd tak dramatyczne słowa? U podstaw leży sąsiedzki konflikt, który z czasem przybrał niepokojące rozmiary. Jak wspomina były wójt, wszystko zaczęło się kilka lat temu, kiedy jego sąsiedzi z naprzeciwka otworzyli całodobowy sklep z alkoholem. – Wiadomo, z czym taka działalność się wiąże. Kiedy w okolicy pozamykane są już inne sklepy, wtedy tu podjeżdżają samochody, młodzi ludzie włączają muzykę, która nie pozwala spać – relacjonuje Jerzy Fabisiak. Po kilku incydentach z głośno zachowującymi się klientami sklepu, żona radnego poprosiła prowadzącą go sąsiadkę, aby zwróciła im uwagę. Ta jednak miała odmówić, a hałasy nie ustały.
POLICJA NAS WYDAŁA
W końcu cierpliwość małżonki pana Jerzego się wyczerpała i podczas kolejnej nocy, kiedy klienci sklepu zachowywali się głośno, zadzwoniła na policję.