Zwykle zakończenie żniw niesie rolnikom radość i okazję do świętowania. W tym roku dla wielu z nich dożynki mają jednak gorzki smak. Wszystko z powodu rekordowo niskich cen skupu zbóż i rzepaku. Nie pozwalają one na pokrycie kosztów produkcji, a w przypadku części gospodarzy także zobowiązań kredytowych. – Nie mamy nawet do kogo z tym pójść, sami zostajemy z tą biedą – załamuje ręce Marzena Opęchowska, która wraz z mężem prowadzi duże gospodarstwo w Michałkach.
limg("07_FOTO.JPG", "Marzena Opęchowska z Michałek i Romuald Tański z Pasymia są rozgoryczeni
z powodu rekordowo niskich cen skupu. - Dąży się do tego, żeby rodzimy rolnik upadł - mówi pani Marzena");
ZAGROŻONY BYT
Tegoroczne dożynki upływają rolnikom w minorowych nastrojach. Humorów wcale nie poprawiają optymistyczne wystąpienia polityków, którzy przy każdej okazji wiele mówią na temat poprawiającej się sytuacji na wsi. Radość ze święta plonów gospodarzom psują niskie ceny skupu zbóż i rzepaku. Za tonę tego ostatniego dostają oni teraz nawet o 800 zł mniej niż przed rokiem. Pszenica jest tańsza o 40%, a żyto o 60%.
– W roku ominęły nas pogodowe kataklizmy, jednak dobija nas słaba koniunktura. Ceny skupu to dramat – mówi Romuald Tański, przewodniczący Rady Powiatu Warmińsko – Mazurskiej Izby Rolniczej. Sytuacja na rynku dotknęła także jego, bo wraz z żoną prowadzi 350-hektarowe gospodarstwo nastawione na produkcję roślinną. Uprawia rzepak oraz zboża konsumpcyjne. Jego zdaniem tegoroczne ceny w żaden sposób nie pokrywają wysokich kosztów produkcji.
– Ta sytuacja stawia byt wielu gospodarstw towarowych pod znakiem zapytania – przyznaje Tański. Problem mają też ci rolnicy, którzy zaciągnęli kredyty rozwojowe pod nowe inwestycje i dostosowanie się do wyśrubowanych wymagań Unii Europejskiej. Przedstawiciel rolniczego samorządu uważa, że polityka rolna w kraju zmierza w niewłaściwym kierunku.