... mazurska stara, w niej zbiera się fajna wiara, ludzie z pasją i pazurem, pod jej opiekuńczym pazdurem, pielęgnowana, doglądana i przez Towarzystwo Przyjaciół Szczytna ciągle rychtowana, pełna klimatu i ciepełka – być gościem chaty, to radość wielka.
W zabytkowym obiekcie Chaty Mazurskiej przy ulicy Konopnickiej bywałam wielokrotnie, ale pierwsza udokumentowana obecność tam datowana jest na 19 maja 1993 r. Do chaty zaprosiła mnie Pani Marcjanna Dobrońska, zabrałam koleżanki i majowe popołudnie spędziłyśmy na zwiedzaniu. Było bardzo ciepło i po obejściu przemienionym w skansen kultury mazurskiej spacerowałyśmy pieszczone promieniami słońca. Zaglądałyśmy do studni, podziwiałyśmy pasiekę, dotykałyśmy maszyn rolniczych... Wszystko wyglądało tak, jakby czas się zatrzymał, a widok położonej wśród malw chaty przywołał w mojej pamięci wspomnienie domu ukochanej babci. Wnętrze nawiązywało też do moich wspomnień, na dodatek z kominka strzelał wesoły ogień. Jednak wewnątrz, mimo majowej pory, panował chłód, więc przy kominku szukałyśmy ciepełka. Potem zawsze w chacie czekało na mnie ciepełko i gościnność pełnych pasji ludzi. Byłam więc obecna na wystawie haftu i wówczas w „Kurku Mazurskim” ukazał się mój tekst „Chata haftem malowana”. Byłam na wystawie malarstwa i rzeźby, plonów działkowiczów, weselu mazursko-kurpiowskim, 13. Jubileuszu Chaty Mazurskiej, byłam na „Narodowym czytaniu”... Oj, wyliczeń wiele, ja uwielbiam bywać tam, gdzie kultura, radość i wesele. Pisząc powyższy tekst, obłożona jestem pamiątkami z bytności w chacie. Na biurku, podłodze i łóżku leżą fotografie, zaproszenia, a także przepiękne arcydzieła w postaci okolicznościowych kart wykonanych przez Panią Annę Bogusz.