Od tragicznego wypadku w Płozach, w którym zginął 25-letni Radosław Tomaszewski, minęły już trzy miesiące, ale okoliczności jego śmierci wciąż są niejasne. Wątpliwości rodziny budzi to, czy rzeczywiście, jak utrzymują policja i prokuratura, młody mężczyzna był pasażerem samochodu prowadzonego przez nietrzeźwego i będącego po użyciu narkotyków Łukasza D.

Chcę wiedzieć, jak zginął mój syn
- To dziwne, że choć jeszcze trwa dochodzenie, to nie ma już dowodu w sprawie – komentuje wydanie wraku samochodu przez prokuraturę Małgorzata Tomaszewska

PIJANY I PO NARKOTYKACH

Przypomnijmy. W nocy z piątku na sobotę 7 grudnia minionego roku w Płozach kierujący oplem vectrą 24-letni Łukasz D., mając w organizmie 2,4 promila alkoholu, przy prędkości 140 km/h, stracił panowanie nad pojazdem. Auto zjechało najpierw do rowu, ścięło znak z nazwą miejscowości i uderzyło w słup oświetleniowy, który złamał się na dwie części. Kierowcy nic się nie stało. Przybyli na miejsce świadkowie znaleźli jednak leżącego obok samochodu nieprzytomnego 25-letniego Radosława Tomaszewskiego. Mężczyzna pomimo reanimacji zmarł. Według ustaleń policji, Radek był pasażerem Łukasza, z którym dobrze się znał.

Kierowca opla, decyzją Sądu Rejonowego w Szczytnie miał trafić na trzy miesiące do aresztu tymczasowego, ale, jak już pisaliśmy, po trzech tygodniach został zwolniony. Takie postanowienie, wskutek zażalenia pełnomocnika D., wydał Sąd Okręgowy w Olsztynie, uzasadniając je tym, że 24-latek przyznał się do winy i nie zachodzi obawa matactwa. Z tą decyzją nie mogła pogodzić się rodzina zmarłego. Na dodatek w toku śledztwa okazało się, że kierowca nie tylko był pijany, ale i w stanie po użyciu narkotyków.

DLACZEGO WYDALI SAMOCHÓD?

Choć od tragicznej śmierci Radka minęły już trzy miesiące, to w sprawie wciąż jest wiele znaków zapytania. Rodzice młodego mężczyzny mają szereg zastrzeżeń do sposobu prowadzenia śledztwa i zabezpieczenia dowodów. - Okazuje się, że 19 grudnia prokurator wydał ojcu sprawcy zgodę na zabranie z parkingu strzeżonego wraku samochodu – mówi mama Radka, Małgorzata Tomaszewska. - To dziwne, że choć jeszcze trwa dochodzenie, to nie ma już dowodu w sprawie – dodaje.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.