Potwierdziły się obawy radnych opozycji. Od września liczba oddziałów w szkołach i przedszkolach podległych gminie zmniejszy się o sześć. Rodzice protestują, ale wójt Wierzuk nie pozostawia żadnych wątpliwości i zapowiada, że to dopiero początek szukania oszczędności w wydatkach oświatowych.

Potwierdziły się obawy radnych opozycji. Od września liczba oddziałów w szkołach i przedszkolach podległych gminie zmniejszy się o sześć. Rodzice protestują, ale wójt Wierzuk nie pozostawia żadnych wśtpliwości i zapowiada, że to dopiero początek szukania oszczędności w wydatkach oświatowych.

Cięcia w oświacie

Protest rodziców

Wójt Dźwierzut Czesław Wierzuk uważa, że jego gmina zbyt dużo dokłada do oświaty. Doszedł do wniosku, że ograniczeniu kosztów służyć będzie połączenie klas. I tak od września br. część wspólnych lekcji będą mieli uczniowie pierwszych i drugich klas w Kałęczynie i Rumach, drugiej i trzeciej w Linowie oraz czwartej i piątej w Rumach. Redukcje dotkną też dwa gminne przedszkola. Do tej pory mieściły się w nich po dwa oddziały, teraz placówki te będą tylko jednooddziałowe. Informacje o tym podano na ostatniej przedwakacyjnej sesji Rady Gminy 28 czerwca.

Zmiany nie podobają się radnym opozycji, którzy wcześniej bezskutecznie żądali wyjaśnień od wójta. Zwołana w połowie czerwca sesja nie doszła do skutku, bo zbojkotowali ją radni z grupy rządzącej.

Protestują też rodzice dzieci. Pod listem skierowanym do radnych podpisało się 30 rodziców uczniów uczęszczających do szkoły w Linowie. Swoje poparcie dla nich wyrazili reprezentujący tę miejscowość radny oraz sołtys.

Początek zaciskania pasa

Zdaniem wójta Wierzuka protesty nic już nie pomogą, bo decyzje zapadły, a konsultacje z rodzicami nie były potrzebne.

Przyczyną wprowadzonych zmian, jak tłumaczy, jest coraz mniejsza liczba uczniów oraz znaczne koszty utrzymania powodujące, że gmina musi dopłacać do oświaty z dochodów własnych.

W roku ubiegłym z ogółu swoich środków własnych - 2,7 mln zł wydała na oświatę aż 2,2 mln zł. Wydatki związane z oświatą, łącznie z subwencją pochłonęły w ubr. 6,3 mln zł (a nie 3 mln zł, jak błędnie podaliśmy w poprzedniej relacji z Dźwierzut - przyp. red.), podczas gdy wszystkie wydatki gminy zamknęły się kwotą 10,4 mln zł.

Zmniejszenie liczby oddziałów w gminnych placówkach oświatowych z 51 do 45 ma przynieść w skali roku szkolnego 2005/06 oszczędności w wys. 250 tys. zł.

To, jak można wywnioskować z wywodów wójta, nie koniec zaciskania pasa. Zapowiada, że będzie dążył do tego, aby gmina nie musiała dopłacać do subwencji ani złotówki. Na kim to się najbardziej odbije? Kolejna wypowiedź nie pozostawia już żadnych wątpliwości: - Pompujemy w zatrudnienie w oświacie i nie mamy pieniędzy na nic. Dalsze ograniczenia są niezbędne.

Jak poważne będą redukcje w zatrudnieniu, nie wiadomo. Można tylko wnioskować, że znaczne, bowiem Wierzuk jako wzór podaje kraje zachodnie, gdzie na jednego nauczyciela przypada 21 uczniów, podczas gdy w gminie Dźwierzuty tylko dziewięciu.

Spokojne dyrektorki

Radni opozycji zarzucają wójtowi nieliczenie się z opinią mieszkańców, zakulisowe podejmowanie decyzji i sprowadzanie gminnej oświaty na manowce.

Te wypowiedzi Wierzuk ocenia jako "objaw histerii, niewiedzy i niemocy" swoich oponentów. W jego obronie stają dyrektorki szkół, w których mają być łączone klasy, zapewniając, że wspólne lekcje będą tylko podczas zajęć, takich jak technika, plastyka czy muzyka oraz wychowanie fizyczne. Nauczanie języka polskiego, angielskiego, historii i matematyki pozostanie bez zmian.

- Nauczycielki są do tego zadania przygotowane - zapewniały podczas sesji rady gminy dyrektorki. Ich argumenty radny Leszek Kalinowski uznał za bzdurne. Z kolei radny Zdzisław Gołąb, emerytowany nauczyciel, ostrzegł je i wójta, że całkowita odpowiedzialność za braki w wykształceniu dzieci spadnie teraz na nich.

Andrzej Olszewski

2005.07.13