Kilka dni temu do jednego ze szczycieńskich kiosków wtargnął nastolatek. Zaatakowanej sprzedawczyni udało się obronić, ale kioskarze nie czują się w Szczytnie bezpiecznie.

Ciężki żywot kioskarza

Chwile grozy

Prowadzenie kiosku nie należy wcale do zajęć spokojnych. Na szczególne ryzyko narażeni są właściciele punktów sprzedaży usytuowanych z dala od centrum miasta, w miejscach gdzie policyjne patrole pojawiają się rzadziej i, co za tym idzie, przestępcy zachowują się bardziej zuchwale.

Relacje kioskarzy nie napawają optymizmem. Chwile grozy przeżyła kilka dni temu właścicielka kiosku z ulicy Grudziądzkiej Teresa Bielska. Wczesnym rankiem została zaatakowana przez nastolatka, który będąc pod wpływem alkoholu, zaczął ją dusić. Wprawdzie kobiecie udało się wypchnąć napastnika z kiosku i wezwać pomoc, niemniej jednak zdarzenie wywołało u pani Teresy szok.

- Do tej pory, mimo, że na dworze jest bardzo ciepło, przez cały dzień trzymam drzwi kiosku zamknięte - opowiada pani Bielska.

Wśród kioskarzy są i tacy, którzy nie mieli ani jednego włamania od początku prowadzenia działalności, ale należą oni do mniejszości. Większość przynajmniej raz w ciągu kilku ostatnich lat ponosiła straty wynikające z częstych wizyt złodziei.

- Ostatnie włamanie do kiosku miało miejsce przed rokiem, ale w przeszłości zdarzało się, że byliśmy okradani nawet raz w tygodniu - opowiada sprzedawczyni z ulicy Sobieszczańskiego.

Cel wandali

Łupem złodziei padają przeważnie papierosy i słodycze oraz pisma pornograficzne i... prezerwatywy. Największe wydatki właściciele kiosków ponoszą w związku z naprawą wybitych szyb i wyłamanych krat.

- Niedawna wizyta złodziei kosztowała mnie ok. 3 tys. zł. - mówi jedna z kioskarek. Jednak nie tylko włamania i napady są zmorą kioskarzy. Prowadzone przez nich punkty sprzedaży to także jeden z ulubionych celów wandali. Zwłaszcza pijana i rozochocona młodzież kanalizuje swoją energię przy pomocy kamieni ciskanych w witryny.

Kilka miesięcy temu na ulicy Tetmajera, podpalono wiszącą na kiosku skrzynkę elektryczną.

Kraty to za mało

Właściciele stosują standardowe zabezpieczenia. Przeważnie są to solidne zamki w drzwiach i kraty.

- Sama krata to za mało - tłumaczy sprzedawca z ulicy Leśnej. - Niektórzy włamywacze potrafią podważyć pręty i przez niewielki otwór w szybie ukraść towar. Dlatego najlepszym zabezpieczeniem są montowane pod kratami blachy.

Kiedy nawet najsolidniejsze zamki i kraty nie wystarczają, kioskarze liczą na wsparcie innych ludzi - mieszkańców sąsiednich bloków i posesji. Czasami z pomocą przychodzą firmy ochroniarskie. Skutecznym środkiem odstraszającym złodziei okazuje się także monitoring. Tam, gdzie są zamontowane kamery, rzadziej dochodzi do kradzieży i aktów wandalizmu. Dotyczy to zwłaszcza kiosków w centrum.

- Ostatnie włamanie mieliśmy cztery lata temu. Teraz jest bardzo bezpiecznie, nawet podczas Dni i Nocy Szczytna nic niepokojącego się nie wydarzyło - mówią Jadwiga i Stanisław Kornatowscy prowadzący punkt sprzedaży na placu Juranda.

Według policji, w ostatnim czasie liczba kradzieży i napadów na kioski radykalnie zmalała.

Wojciech Kułakowski

2005.07.27