Od lipca budynek po komisariacie policji należy do gminy Jedwabno. Zdaniem wójta Budnego, najrozsądniejszym wyjściem byłaby jego sprzedaż, ale część radnych jest przeciwna tym planom. Uważają oni, że samorząd powinien oddać lokal na mieszkanie np. którejś z eksmitowanych rodzin z Nart.

Co dalej z komisariatem?

KONTROWERSYJNY POMYSŁ

Sprawa ewentualnego zbycia budynku po komisariacie policji w Jedwabnie została wywołana podczas ostatniej sesji Rady Gminy. Wójt Włodzimierz Budny na krótko przed obradami zwrócił się do przewodniczącej z prośbą o włączenie do porządku uchwały w sprawie wyrażenia zgody na sprzedaż znajdujących się tam lokali. To wywołało zdziwienie wśród części radnych, tym bardziej, że zamysł włodarza nie był nawet dyskutowany na komisji. Ostatecznie wniosek Budnego upadł. Mimo to plany sprzedaży byłego komisariatu nadal budzą kontrowersje. Tymczasem wójt tłumaczy, że budynek jest tylko częściowo zasiedlony – mieszka w nim obecnie jedna rodzina. Cała góra, gdzie mieściły się pomieszczenia komisariatu pozostaje natomiast pusta.

- Według ekspertyzy robienie tam mniejszych mieszkań jest zbyt kosztowne. Stąd propozycja, by to sprzedać i nie ponosić kosztów wynikających choćby z konieczności wymiany dachu czy stolarki – uzasadnia Włodzimierz Budny. Dodaje, że dobrze by było zbyć lokal jeszcze przed zimą, aby nie płacić za centralne ogrzewanie.

DLA RODZIN Z NART

Argumentacja wójta nie przekonuje radnego Szczepana Worobieja. Przypomina on, że dotąd nierozwiązany pozostaje problem mieszkań dla rodzin Moskalików i Głowackich z Nart, wobec których na początku kwietnia sąd orzekł eksmisję z domu należącego do Agnes Trawny. Jednocześnie zobowiązał gminę do zapewnienia im lokali socjalnych. Worobiej obawia się, że jeśli obywatelka Niemiec wystąpi do sądu z żądaniem odszkodowania za opieszałość, gmina może przegrać.

- Stanie się tak, jeżeli wyjdzie na jaw, że w czasie, gdy wyrok nie został wyegzekwowany, wójt sprzedawał wolne mieszkania – uważa Worobiej. Jego zdaniem lokale po posterunku wraz z 30-arową działką byłyby idealnym rozwiązaniem ciągnącej się od pięciu lat sprawy.

Pomysł wójta krytykuje także przewodnicząca rady Maria Pyrzanowska. Podobnie jak Worobiej jest zdania, że w pierwszej kolejności należałoby wziąć pod uwagę przekazanie lokalu rodzinom znajdującym się w trudnej sytuacji mieszkaniowej, choć niekoniecznie Głowackim i Moskalikom. - Mamy co najmniej dziesięć rodzin oczekujących na mieszkanie – przypomina Pyrzanowska.

CZEKANIE NAS DOBIJA

Co o koncepcji radnego Worobieja sądzą główni zainteresowani, czyli rodziny z Nart? Władysława Głowacka twierdzi, że do tej pory nikt nie proponował jej rodzinie lokalu po komisariacie. Wprawdzie nadal mają do dyspozycji mieszkanie w Kamionku, ale na razie nie chcą się tam przeprowadzić. - Nie pójdziemy w sześć osób na 60 metrów – mówi kobieta. Problemem pozostaje więc wciąż zapewnienie lokum dla jej dzieci i wnuków. Te nie chcą mieszkać poza terenem gminy Jedwabno. Do pomysłu przeniesienia się do pomieszczeń po komisariacie podchodzi sceptycznie.

- Trzeba by było je zaadaptować, wyremontować, a dzieci na to nie stać, bo zainwestowały już w odnowienie domu w Nartach – mówi Władysława Głowacka. Rodziny z Nart czekają teraz do 20 września. Do tego czasu wójt Budny miał otrzymać odpowiedź z ministerstwa infrastruktury w sprawie zapomogi na mieszkania dla eksmitowanych.

- Obiecał nam, że jeśli odpowiedzi nie uzyska, to załatwi coś na własną rękę, ale to ciągłe czekanie już nas dobija – żali się kobieta. Na dodatek niedawno właścicielka domu, w którym mieszkają dwie rodziny aż siedmiokrotnie podniosła im czynsz – ze 100 do 700 złotych. Jednak i Moskalikowie, i Głowaccy płacą po staremu. W związku z tym pełnomocnik Agnes Trawny Andrzej Jemielita zapowiada, że jeśli nic się nie zmieni, to w październiku wystąpi z pozwem do sądu przeciwko gminie o odszkodowanie.

Ewa Kułakowska/fot. A. Olszewski