Od trzech lat, podczas wakacyjnych miesięcy, kilka godzin dziennie spędzam na ratuszowej wieży.
Co prawda nie na samym jej szczycie, ale w połowie drogi od wejścia do szczycieńskiego ratusza. Czyli na pierwszej kondygnacji ponad poziomami biurowymi. Na podstawie umowy z Urzędem Miejskim w Szczytnie oraz Towarzystwem Przyjaciół Muzeum w Szczytnie urządzam tu sobie niewielką pracownię, gdzie pisuję felietony, projektuję plakaty i inne druki do letnich, szczycieńskich imprez, a także maluję pamiątkowe obrazki. Równolegle pełnię rolę informatora, a także biletera, wobec turystów, dla których otwiera się wieżę w godzinach, kiedy tam jestem. Zwiedzających bywa sporo. Wczasowicze z całej Polski, a także goście zagraniczni dzielnie maszerują na sam wierzchołek, aby popatrzeć na wspaniałą panoramę otoczenia Szczytna. Poziom widokowy naszej wieży odpowiada dwunastej kondygnacji typowego, współczesnego budynku, toteż jest to niezła wspinaczka. Nic to dla wakacyjnych turystów. Wesołych, zrelaksowanych i optymistycznie nastawionych do świata. Przy tym zawsze skorych do pogawędki. Bywają takie dni, że nie mam chwili czasu, aby popracować artystycznie, bowiem zasypany gradem pytań głównie gadam, niczym akwizytor handlowy, opisując walory naszego miasta i prostując szereg zupełnie nieprawdopodobnych, wyimaginowanych informacji na temat Szczytna.