Jarosław Janicki z Gryfina, już po raz czwarty zwyciężył

w Maratonie Juranda. Najlepszym z zawodników AKB Szczytno ponownie okazał się Jacek Ciełuszecki, zajmując trzecie miejsce.

Czwarte zwycięstwo Janickiego

Na starcie rozegranego w minioną sobotę XXVII Maratonu Juranda stanęło 58 zawodników. To mało w porównaniu do lat ubiegłych, kiedy lista uczestników przekraczała setkę.

Tuż po stracie na czoło wysforowała się pięcioosobowa grupa biegaczy, w tym reprezentant AKB Jacek Ciełuszecki. Z tego grona w pewnym momencie zdecydowanie do przodu ruszył Litwin Widas Totilas, uzyskując nawet 0,5 km przewagę. Przed pętlą w Lipowcu grupa jednak go doszła. Wtedy przyśpieszył Jarosław Janicki, mający w swoim dorobku zwycięstwa już w trzech "Jurandach". Nikt z pozostałych nie był w stanie dotrzymać mu kroku, niezagrożony więc jako pierwszy minął linię mety znajdującą się na stadionie leśnym. Blisko trzy minuty później pojawił się na nim Wiesław Sosnowski z Tczewa. Jako trzeci linię mety minął reprezentant AKB Szczytno Jacek Ciełuszecki.

ŻYJE Z MARATONU

Zwycięzca biegu Jarosław Janicki narzekał na zbyt upalną pogodę, z drugiej strony przyznawał, że spodziewał się mocniejszej konkurencji.

- Tempo było bardzo słabe. Myślałem, że będzie ciężej. Po sylwetkach rywali sądziłem, że są dużo mocniejsi, ale bez problemu udało mi się od nich oderwać.

Był to już szósty jego start w Szczytnie i czwarte zwycięstwo. - Najłatwiejsze z dotychczasowych - dodaje. Zdradza przy okazji, że bieganie na długich dystansach stanowi jego główne źródło utrzymania. Kilka tygodni przed występem w Szczytnie uczestniczył w Maratonie Świętojańskim w Gdyni, a wkrótce czeka go kolejny, Maraton Solidarności w Gdańsku. Mimo 41 lat wciąż jest jeszcze kawalerem.

Co sądzi o trasie "Juranda"?

- Jest bardzo dobrze wytyczona, przyjazna do biegania. Przy silnej stawce zawodników można byłoby na niej uzyskać znakomity wynik. Jedynym mankamentem jest mała liczba widzów na trasie biegu. Finał na placu Juranda był przyjemniejszy, bo przynajmniej w końcówce kibicowało nam sporo osób.

RODZINA DOPINGOWAŁA

Jacek Ciełuszecki okazał się ponownie najlepszym spośród kilkuosobowej grupy zawodników ze Szczytna.

- Liczyłem na miejsce w pierwszej trójce i cieszę się, że tak się stało - krótko podsumował swój występ. Był to już jego szósty udział w "Jurandzie", w tym drugi zakończony zdobyciem miejsca na podium. Pan Jacek na co dzień mieszka za granicą, ale co roku w lipcu przyjeżdża do Szczytna. Jego poczynaniom na trasie maratonu z uwagą przyglądała się i kibicowała najbliższa rodzina: mama, tata oraz szwagier z synem.

BARD NA ŁYŻWOROLKACH

Niemałą sensacją było pojawienie się na linii startu znanego szczycieńskiego muzyka Jarosława Chojnackiego, który przystąpił do biegu w ... łyżworolkach i szczęśliwie dojechał do mety. Pokonanie trasy ponad 42 km zajęło mu 3 godziny i jedną minutę. Przyszło to jednak z niemałym trudem.

- Na 30 km miałem poważny kryzys, byłem już bardzo bliski zejścia z trasy, na szczęście jakoś się przemogłem - zdradzał nam na mecie. Był to jego pierwszy start w maratonie. - Moim marzeniem było pokonać trasę maratonu w jakiejkolwiek formie. Jestem szczęśliwy, że mi się to udało.

SMUTNI ORGANIZATORZY

Nie wszyscy mieli tego dnia powody do zadowolenia. Do najbardziej rozgoryczonych należeli ... organizatorzy Maratonu Juranda. Humory popsuli im organizatorzy Dni i Nocy Szczytna, nie wpisując ich imprezy do oficjalnego programu święta miasta, zamieszczanego na plakatach.

- Z roku na rok jesteśmy coraz bardziej ignorowani - żali się prezes MTKKF w Szczytnie Bogusław Palmowski. - Najpierw wyeliminowali nas z placu Juranda, a teraz z plakatów. A przecież Maraton Juranda jest największą sportową imprezą międzynarodową w Szczytnie. Warto też wiedzieć, że nasz maraton był rozgrywany na długo przed powstaniem Dni i Nocy Szczytna.

Swój głos krytyczny dorzuca też Henryk Sienkiewicz, znany działacz sportowy.

- Co roku ktoś z organizatorów "Juranda" był zapraszany do komitetu organizacyjnego Dni i Nocy Szczytna. W tym roku całkowicie zapomniano o nas. To dziwne, bo dotację w wysokości 10 tys. zł jednak z Urzędu Miejskiego otrzymaliśmy.

Sienkiewicz z rozrzewnieniem wspomina sytuację sprzed lat, kiedy to start Maratonu Juranda oznajmiał burmistrz strzałem z armaty.

ZDZIWIONA BURMISTRZ

O ustosunkowanie się do tych zarzutów poprosiliśmy burmistrz Danutę Górską.

- Ten problem nie jest mi znany. Nikt mi nie zgłaszał jakichkolwiek zastrzeżeń, dlatego jestem bardzo zdziwiona tymi uwagami.

(olan)/Fot. A. Olszewski