Organizacje ekologiczne domagają się zakazu udziału dzieci w polowaniach. Zapytani przez nas o opinię myśliwi z terenu powiatu nie widzą w tym nic złego. Innego zdania są pedagodzy, psychologowie oraz obrońcy zwierząt.
DZIECI PATRZĄ NA ZABIJANIE
Myśliwi są w Polsce bardzo wpływową i liczną grupą. Podczas polowań często korzystają z usług osób postronnych, w tym dzieci uczestniczących w tzw. nagankach. Polskie prawo tego nie zabrania. Teoretycznie w polowaniach mogą więc uczestniczyć nawet kilkulatki. To budzi protesty środowisk zajmujących się ochroną zwierząt. Niedawno koalicja ponad dwudziestu organizacji ekologicznych „Niech żyją!” wystosowała do premier Ewy Kopacz list protestacyjny, w którym wyraża dezaprobatę dla sposobu, w jaki dokonywana jest nowelizacja prawa łowieckiego. Poszło o postulaty zakazu udziału dzieci w polowaniach i używania ołowianej amunicji. Sejmowa podkomisja, w której sześciu na siedmiu członków to myśliwi, całkowicie je zignorowała. Tymczasem problem udziału dzieci w polowaniach wywołuje wiele kontrowersji. Psychologowie zwracają uwagę, że obecność najmłodszych przy zabijaniu zwierząt w imię niejasnych dla nich intencji jest szkodliwa i niedopuszczalna. W petycji wystosowanej m.in. do Rzecznika Praw Dziecka oraz Prezydenta, przedstawiciele organizacji ekologicznych piszą: Udział dzieci w polowaniach indywidualnych i zbiorowych sprowadza się do bezpośredniego doświadczania uśmiercania zwierząt, uczestniczenia w nagankach i tropieniach, ranieniu i dobijaniu, przy patroszeniu zwłok, udziału w pokocie martwych zwierząt, znakowaniu ciał i ich transporcie oraz innych czynnościach łowieckich, które mają miejsce zarówno przed, w trakcie, jak i po polowaniu.
O tym, że udział dzieci w polowaniach może powodować w ich psychice nieodwracalne szkody, przekonani są uznani w środowisku psychologowie.