Zaczęło się typowo - kilku pasjonatów, narodziny idei, pierwsze zebranie. Wtedy nikt nie przypuszczał, że obchodzące właśnie 3. urodziny Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Wielbarskiej chwyci wiatr w żagle w tak krótkim czasie. Jego członkowie, słynący z niekonwencjonalnych pomysłów na promocję gminy, chcą teraz wykorzystać do tego celu ślimaka.

Czy ślimak wypromuje gminę

WYPROMOWAĆ PRODUKT REGIONALNY

Czwarty rok działalności Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Wielbarskiej rozpoczęło od współorganizowania wraz z Powiatowym Zespołem Doradztwa Rolniczego oraz Starostwem Powiatowym szkolenia dla rolników prowadzących działalność agroturystyczną oraz osób świadczących usługi gastronomiczne. Tematyka kursu (8-10 lutego) skupiła się wokół zagadnienia "Produkty regionalne i tradycyjne w ofercie turystycznej regionu". W Polsce zainteresowanie taką formą promocji małych ojczyzn na razie nie jest zbyt popularne. Do tej pory tylko sześć województw zgłosiło swoje produkty na listę regionalnych specjałów. Prym pod tym względem wiedzie Podlasie, natomiast Warmia i Mazury dotychczas nie wylansowały żadnego lokalnego przysmaku.

- Produkty regionalne są bardzo popularne w innych krajach Unii Europejskiej, np. we Francji czy we Włoszech. Chcemy, by podobnie było i w Polsce, mamy przecież mnóstwo ciekawych tradycyjnych potraw - mówi kierownik kursu Joanna Senderowska z Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Szczytnie.

APETYT NA ŚLIMAKA

Niewykluczone, że już wkrótce lokalnym specjałem, z którego zasłynie nasz region, będzie ślimak winniczek. Nie brak go bowiem w okolicznych lasach, a w Wielbarku znajduje się jeden z trzech w kraju zakładów jego przetwórstwa - Warmex. Zdaniem organizatorów kursu, można uczynić ślimaka kulinarną atrakcją, która przyciągnie w nasze strony turystów. Dlatego ostatni dzień szkolenia przeznaczono na zajęcia praktyczne, podczas których uczestnicy mieli okazję nie tylko poznać tajniki przyrządzania potraw z winniczka, ale też spróbować, jak smakują. Odbyły się one w Wielbarku, a różne sposoby podawania ślimaków prezentował kucharz z warszawskiego hotelu specjalizującego się w kuchni francuskiej. Niektóre sekrety związane ze zbiorem winniczka i jego przetwarzaniem zdradzał zebranym prezes Warmeksu Tomasz Perczak. Uczestnicy szkolenia mogli się przekonać, że przyrządzanie tego wciąż jeszcze mało popularnego w Polsce specjału wymaga wiele trudu i kucharskiego kunsztu oraz pochłania dość dużo czasu. Na efekty warto jednak czekać, bo, jak zgodnie twierdzili ci, którzy próbowali dań ze ślimaka, jest to prawdziwy przysmak. Czy zatem winniczek ma szansę stać się regionalnym produktem Wielbarka?

- Owszem, ale raczej jako ciekawostka kulinarna. Oprócz ślimaka mamy zamiar lansować także grzyby, z których słynie nasza okolica - mówi Ryszard Mróz ze Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Wielbarskiej.

Uczestnicy kursu nie kryją, że podobne przedsięwzięcia są im bardzo przydatne.

- Często korzystam z takich szkoleń, bo uważam, że zawsze wnoszą coś nowego, pozwalają na wymianę doświadczeń - mówi Małgorzata Nożyńska prowadząca gospodarstwo agroturystyczne w Sasku Małym.

Dodaje, że po ostatnim kursie zastanawia się, czy nie włączyć winniczka do menu serwowanego turystom.

- Na pewno byłaby to ciekawa nowinka i pewne urozmaicenie codziennej kuchni - mówi.

DEBIUT

Ryszard Mróz, pierwszy prezes stowarzyszenia i jeden z jego współzałożycieli wspomina początki działalności. - W Wielbarku nie było nigdy związku, który skupiałby pasjonatów pracujących na rzecz miejscowości. Istniała grupka ludzi organizująca od kilku lat spływy, biegi, ale tylko we własnym gronie.

Z początkiem roku 2003 postanowili wyjść z cienia. Zorganizowali zebranie założycielskie. Liczba chętnych przeszła najśmielsze oczekiwania pomysłodawców - na spotkaniu pojawiło się 40 osób! - Sądziliśmy, że przyjdzie 7, może 8 ludzi. Z chwilą, gdy zobaczyliśmy, ile osób chce działać, postanowiliśmy założyć stowarzyszenie - dodaje Mróz. Członkowie mówią, że pierwsze dwa lata to "rozkręcanie", a dopiero w 2005 roku zaczęły się "poważne historie". Wiele wskazuje na to, że było warto.

RYBY, GRZYBY, KAJAKI

Stowarzyszenie ma w swoim dorobku organizację licznych wycieczek, zawodów wędkarskich, spływów kajakowych czy mających utrwaloną pozycję w kalendarzu imprez Powiatowych Mistrzostw w Grzybobraniu. Do dziś mieszkańcy wspominają ubiegłoroczny sierpniowy festyn z okazji 440. rocznicy założenia wsi Wesołowo. Obecny prezes Stowarzyszenia, pełniący jednocześnie funkcję dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury w Wielbarku - Arkadiusz Senderowski, również nie kryje zadowolenia. - Tego dnia naszą imprezę odwiedziło około 1000 osób. Gościliśmy turystów z całego powiatu, Warszawy, a nawet Francuzów i Austriaków.

Znudzeni wielkomiejskim życiem turyści chętnie wypoczywają na łonie wielbarskiej przyrody. Kolorytu wiejskim festynom dodają elementy folklorystyczne i niecodzienne pomysły, jak np. konkursy, w których nagrodą główną jest... koza.

W tym roku imprezy skupią się wokół Omulwi. W tej malowniczej rzece stowarzyszenie widzi produkt turystyczny gminy. Jej promocja stanowi priorytetowy kierunek działania na najbliższe lata.

Jednym z członków stowarzyszenia jest wójt gminy Wielbark, Grzegorz Zapadka. Ze względu na spory zakres obowiązków nie uczestniczy w jego życiu tak aktywnie, jakby tego chciał. Mimo to z nadzieją przygląda się działalności SMZW, a szczególnie cieszą go owoce współpracy z Nadleśnictwem Wielbark. - W ubiegłym roku przy jego zaangażowaniu powstały trzy szlaki rowerowe wpisane do rejestru PTTK o łącznej długości 54 km oraz przystań kajakowa w Wesołowie - wylicza Zapadka.

SKŁADKI TO NIE WSZYSTKO

Prezes Senderowski zaznacza, że związek od chwili założenia istnieje przy GOK. - Mamy do dyspozycji zaplecze biurowe i zawsze wiemy, do kogo się zwrócić.

Podstawowym źródłem finansowania działalności SMZW są dotacje.

- Otrzymaliśmy właśnie grant w wysokości 7 tys. zł z Fundacji Wspomagania Wsi - cieszy się prezes. - Z tych pieniędzy, od lutego do czerwca, będą prowadzone regularne zajęcia świetlicowe w Kucborku i Lesinach Wielkich. Właśnie remontujemy przeznaczone do tego celu pomieszczenia.

Organizatorzy przewidują rodzinną ligę tenisa stołowego, zajęcia teatralne i wspólne odrabianie lekcji przez uczniów dwa razy w tygodniu. Pozwoli to w większym stopniu niż dotychczas wyrównywać szanse dzieci i młodzieży szkolnej.

CUDZE CHWALICIE, SWEGO NIE ZNACIE

- Na jednej z wycieczek krajoznawczych okazało się, że ponad połowa z 70 uczestników po raz pierwszy zobaczyła pomnik Samsonowa - mówi Senderowski. Stowarzyszenie wyciągnęło wnioski i w katalogu celów działania pojawiła się aktywizacja miejscowej społeczności przez wykorzystanie walorów turystycznych gminy Wielbark.

- Chciałabym, by mieszkańcy Wielbarka brali większy udział w organizowanych imprezach - mówi skarbnik organizacji, Marianna Parda-Piórkowska. Cieszy ją, że klienci księgarni, w której pracuje, coraz częściej zasięgają informacji na temat stowarzyszenia. Być może to wpływ ubiegłorocznej wystawy fotograficznej pt. "Wielbark w obiektywie". Mieszkańcy mieli możliwość aktywnego udziału już w fazie przygotowań ekspozycji - mogli przynosić zdjęcia z własnych, rodzinnych archiwów. Nic więc dziwnego, że inicjatywa spotkała się z dużym zainteresowaniem lokalnej społeczności.

MŁODZI, DO BOJU!

- Jedynym poważnym problemem jest niewielkie zaangażowanie młodzieży - uważa prezes. Wśród 46 członków nie ma nikogo w wieku uczniowskim czy studenckim.

Co jest przyczyną tak nikłego udziału młodych w działaniu na rzecz kultury? - Brak czasu, chęci i inne zainteresowania - uważa Kuba, student prawa i administracji. - Jak np. komputer - dodaje ze śmiechem Iza, tegoroczna maturzystka. Okazuje się, że młodzież nie angażuje się w działalność społeczną również z obawy przed ironicznymi komentarzami tak rówieśników, jak i doświadczonych działaczy. Strach znika wraz z wyjazdem do większego miasta. - Dopiero tu, w szeregach młodzieży studenckiej dostaje się szansę rozwinięcia skrzydeł i bycia zauważonym - uzupełnia Iza.

WIOSNA W DZIAŁANIU

Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Wielbarskiej doskonale zdaje sobie sprawę z wartości turystycznej regionu, dlatego nie zasypia gruszek w popiele. Członkowie nieustannie urozmaicają ofertę. Wydaje się, że droga obrana przed trzema laty okazała się słuszna. Lokalna społeczność coraz chętniej włącza się w promocję regionu, rośnie frekwencja podczas organizowanych imprez. Działalność Stowarzyszenia nabiera rozpędu. - Wielbark i okolice to m.in. grzyby, Omulew i Sawica. I to zawsze będziemy promować - deklaruje Arkadiusz Senderowski.

Katarzyna Abramczyk

Ewa Kułakowska

2006.02.15