Jej książka to powieść z fabułą, której akcja rozgrywa się w Szczytnie, na Wałpuszu i w Lemanach. Tam Adrianna Trzepiota spędzała dzieciństwo. W swojej powieści zawarła troszkę romansu, kilka „smaczków” erotycznych, ale i ważne przesłanie.

Debiut z przesłaniem

PRZYSZŁA POLONISTKA

W szkole podstawowej była jedną z najlepszych uczennic z języka polskiego. To był jej ukochany przedmiot. – Już w wieku dwunastu lat marzyłam o tym, by napisać książkę. Uwielbiałam przelewać myśli na papier – mówi obecna magister filologii polskiej, Adrianna Trzepiota. – Jednak wiedziałam, że do takich decyzji trzeba dojrzeć i przede wszystkim wiedzieć, o czym pisać – dodaje. Po maturze poszła więc na studia polonistyczne.

Gdy mając 23 lata z powodzeniem ukończyła uczelnię, postanowiła założyć rodzinę. Wyszła za mąż i urodziła córkę. Cała trójka wyjechała do stolicy. Tam Ada znalazła pracę na pół etatu.

POMYSŁ NA ŻYCIE

W pewnym momencie doszła do wniosku, że zaczęło jej brakować czasu dla siebie. – Nagle poczułam się tak, jakby ktoś zabrał mi moje własne życie osobiste. Powoli stawałam się zgnuśniała. Krzyczałam na wszystkich dookoła, bo nie czułam się spełniona – opowiada Adrianna. Wybrała się więc do księgarni, by tam szukać ucieczki od rutyny. Trafiła jej w ręce książka Clarissy Pinkoli Estés „Biegnąca z wilkami”. – Ona porównywała kobiety do wilczyc. Doszukałam się w sobie podobnych cech i już wiedziałam, o czym napiszę swoją książkę! – mówi nasza rozmówczyni. W ten sposób powstał pomysł na „Zwilczoną”.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.