Funkcjonalność i dostępność nowego stadionu miejskiego w Szczytnie budzą zastrzeżenia użytkowników. Uwagi ma znany biegacz Maciej Wojciechowski, który twierdzi, że kilka razy nie mógł w ogóle skorzystać z obiektu, bo „zderzył” się z zamkniętą bramą. Na dodatek, jak mówi, bieżnia nie jest należycie i na bieżąco odśnieżana. Kiedy sportowiec amator przekazał swoje uwagi dyrektorowi Miejskiego Ośrodka Sportu, ten odpowiedź na nie przesłał do wiadomości ... przełożonych Wojciechowskiego. - To kuriozum przez wielkie „k” - komentuje sprawę przewodniczący Rady Miejskiej Tomasz Łachacz.
ZDERZENIE Z ZAMKNIĘTĄ BRAMĄ
Maciej Wojciechowski to mieszkający w Szczytnie od trzydziestu lat znany i utytułowany biegacz amator oraz pasjonat aktywnego spędzania czasu. Nic więc dziwnego, że bardzo ucieszyła go budowa stadionu z prawdziwego zdarzenia, tym bardziej, że mieszka zaledwie kilkaset metrów od obiektu. Zarówno on, jak i inni biegacze liczyli na to, że wreszcie, w sezonie jesienno – zimowym, kiedy warunki nie pozwalają na korzystanie z leśnych czy wokółjeziornych ścieżek, będą mogli bezpiecznie trenować na profesjonalnej bieżni. Niestety, radość z nowo wybudowanego obiektu szybko zmieniła się w rozczarowanie. Stadion został otwarty z wielką pompą pod koniec października, ale, jak mówi pan Maciej, nie od razu można było z niego korzystać. - Przez półtora tygodnia był zamknięty – opowiada nasz rozmówca. Jego zdaniem dostępność do obiektu również w kolejnych tygodniach pozostawiała wiele do życzenia, o czym przekonał się nie tylko on, ale też inni biegacze. - Zdarzały się dni, kiedy stadion był zamknięty. Przychodząc na niego o różnych porach, odbijaliśmy się od bramy – relacjonuje pan Maciej. Dodaje, że początkowo podchodził do tego z wyrozumiałością, mając na uwadze, że obiekt dopiero co zaczął funkcjonować i mogą w tym czasie zdarzać się różne nieprzewidziane sytuacje. Kiedy jednak on i jego znajomi kolejne razy stawali pod zamkniętą bramą, doszedł do wniosku, że coś jest nie tak.