Trudno radnym miejskim w Szczytnie oswoić się z myślą, że mogliby pójść za przykładem swoich odpowiedników w Biskupcu i już nie tylko obniżyć swoje diety, ale nawet pozostawić je na dotychczasowym, i tak bardzo wyśrubowanym poziomie. Zamiast debatować nad choćby minimalnym ich obcięciem, wolą się prześcigać w wyliczaniu, ile to szczytnych celów wsparli z pieniędzy podatników. posłuchaj >>

Trudno radnym miejskim w Szczytnie oswoić się z myślą, że mogliby pójść za przykładem swoich odpowiedników w Biskupcu i już nie tylko obniżyć swoje diety, ale nawet pozostawić je na dotychczasowym, i tak bardzo wyśrubowanym poziomie. Zamiast debatować nad choćby minimalnym ich obcięciem, wolą się prześcigać w wyliczaniu, ile to szczytnych celów wsparli z pieniędzy podatników.

Dobroczyńcy za nasze pieniądze

NIE MACIE WSTYDU

Od nowego roku w większości samorządów powiatu szczycieńskiego poszły w górę diety radnych. Są one uzależnione od minimalnej płacy, a ta wzrosła do 1500 zł. W Szczytnie zwykły radny otrzymuje 100% tej kwoty. To nie podoba się radnym Forum Samorządowego, którzy grudniu zaproponowali utrzymanie dotychczasowej stawki lub jej obniżenie. Do tematu powrócili podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia komisji komunalnej.

Radna Anna Rybińska, forsująca obniżkę diet, powoływała się na głosy swoich wyborców.

- Ludzi zwalniają w zakładach pracy, a wy wstydu nie macie, pobierając tak wysokie diety – cytowała wypowiedzi swoich rozmówców. Zgadzając się z nimi zaproponowała burmistrz Górskiej, aby i ona wystąpiła o obniżkę swojego uposażenia równego niemal poborom prezydenta Warszawy.

CHCĄ JESZCZE WIĘCEJ

Argumenty radnej natrafiły na opór kolegów i koleżanek z pozostałych klubów. Radny Kosakowski (SLD) przekonywał, że zaoszczędzone w ten sposób środki będą kroplą w morzu potrzeb. Z kolei Dariusz Malinowski (Platforma Obywatelska) optował za... jeszcze większym podniesieniem diety. On, jak tłumaczył, przeznacza ją na dożywianie dzieci i pomoc w organizacji imprez organizowanych przez działaczy sportowych Dobkowskiego i Trochimowicza.

Leszek Mierzejewski z klubu „Z Górską dla Szczytna” narzekał z kolei, że koszty działalności radnego rosną.

- Zrozumcie, że każda podwyżka materiałów i usług na rynku zawsze powoduje wzrost naszych wydatków – apelował do inicjatorów obniżki diet Mierzejewski. Wymieniał przy tym koszty związane z wydrukowaniem materiałów nadesłanych z Biura Rady i używaniem komórki. – Wszystko drożeje, nawet benzyna. Jeszcze niedawno za tankowanie płaciłem 320 zł, teraz 420 zł – utyskiwał radny. Przywoływał też trudną sytuację w swojej rodzinie. Jego siostra, która niedawno straciła pracę, przeszła na garnuszek matki. Obie utrzymują się teraz z jej emerytury sięgającej 1200 zł, a za sam tylko czynsz za mieszkanie muszą płacić 420 zł.

- Nie wiem jak dalej będzie. Czy ja teraz ze swojej diety nie będę musiał im pomóc? – zastanawiał się na forum publicznym radny Mierzejewski. Do tej pory, jak podkreślał, wspomagał finansowo „jednostki upośledzone i niepełnosprawne”.

- Spotykam się ze znajomymi, ale oni nic nie gadają o naszych dietach. Pani mi powie nazwiska tych ludzi, a ja z nimi porozmawiam i im wytłumaczę na czym polega dieta – zwracał się na koniec do Rybińskiej. Ta jednak odmówiła podania personaliów swych rozmówców.

A MOŻE FUNDUSZ?

Kolega klubowy Rybińskiej Jerzy Topolski zachęcał pozostałych radnych do utworzenia z części diet specjalnego funduszu na cel charytatywny.

- Stańmy na wysokości zadania i stwórzmy coś, żeby ludzie nas zapamiętali, wznieśmy się ponad podziałami – mówił radny, apelując o wypracowanie wspólnego stanowiska przez wszystkie kluby. Ewa Czerw, także z Forum Samorządowego przypominała, że praca radnego powinna być społeczna, a dieta tylko rekompensatą za utracone zarobki.

– Jak ktoś chce wspierać biednych, niech czyni to z własnych środków – mówiła radna. Zaproponowała przy okazji, aby zwykły radny zamiast 100 otrzymywał 75% płacy minimalnej. – Skala ubóstwa jest coraz szersza. Jak na warunki Szczytna nasze diety są zdecydowanie za wysokie.

O tym czy diety będą zmniejszone zadecydują radni podczas sesji Rady Miejskiej w ostatnim dniu lutego.

(o)

Tych, co biorą pod siebie, proszę nie wybierać

Fragment wywiadu z Rzecznikiem Praw Obywatelskich Andrzejem Zollem (KM nr 24, 15 czerwca 2005 r.)

(…)

- Mimo upływu lat wciąż jeszcze w małych i większych społecznościach żywy jest podział na my-mieszkańcy i oni-władza. Jaką ma Pan receptę na to, aby ten stan zmienić?

- Należałoby wrócić do idei wyborów z 1990 roku i odpartyjnić samorządy. Radni powinni być wybierani w jednomandatowych okręgach wyborczych, dzięki czemu kierowanie samorządem spoczęłoby w rękach osób cieszących się największym uznaniem społeczeństwa, a nie partii politycznych.

- Tuż po uzyskaniu mandatu, radni szybko zapominają o tym, co głosili w swoich programach wyborczych. Przyznają sobie, i to w majestacie prawa, sowite diety, urągając w ten sposób zwykłej przyzwoitości. Są one, jak w przypadku miejskiego czy powiatowego samorządu w Szczytnie, często wyższe od poborów ciężko pracujących na chleb zwykłych mieszkańców.

- Takie osoby nie powinny zasiadać w radach. Apeluję do obywateli: Samorząd terytorialny tworzycie wy, i wy dokonujecie wyboru jego organu. Jeśli wiecie, że ktoś jest nieuczciwy, bierze pod siebie, to proszę go nie wybierać. Prosta recepta.

(…)

Rozmawiał

Andrzej Olszewski