Koszty naprawy uszkodzonego samochodu na dziurawej drodze rujnują budżety wielu kierowców. Tymczasem mogą oni domagać się odszkodowania za poniesione straty finansowe tytułem naprawy auta, składając odpowiednie wnioski do zarządcy, bądź administratora danej drogi. Takich pism wpływa bardzo mało, gdyż kierowców, jak się wydaje, odstrasza ich sporządzanie. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne.
Ustępująca zima to czas zwiększonej liczby rozmaitych uszkodzeń samochodów spowodowanych przez nie najlepszy stan dróg czy miejskich ulic. Jak zwykle zaraz po roztopach uwidaczniają się liczne spękania i wyrwy w nawierzchni szlaków komunikacyjnych, a wpadnięcie nawet do niewielkiej dziury może skończyć się poważnym uszkodzeniem auta i oddaniem go naprawy.
To, że coraz więcej aut ulega uszkodzeniom, widać po rosnących kolejkach w warsztatach samochodowych.
- Zimą mieliśmy zastój w robocie. Teraz po roztopach nie nadążamy z naprawami zawieszeń w pojazdach - mówi Paweł Szabliński ze stacji kontroli pojazdów. Dodaje, że w licznych przypadkach stan amortyzatorów czy sprężyn w niektórych samochodach jest rzeczywiście fatalny. Naprawy są potem kosztowne. Przykładowo, w nowych pojazdach lepszych marek, sięgają nawet kwot rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Najprostszym sposobem na ustrzeżenie się przed wysokimi wydatkami na naprawy aut, wydawałoby się, jest ubezpieczenie autocasco.
- Niestety, niewielu kierowców je posiada, ze względu na wysokie składki - mówi Janusz Maliszewski z miejscowego Biura Usług Ubezpieczeniowych. Innym mankamentem AC jest to, że jeśli nie udowodnimy, że uszkodzenie pojazdu powstało nie z naszej winy, przepada wówczas zniżka za bezszkodową jazdę. Co gorsza, często bywa i tak, że ubezpieczyciel nie wypłaca pełnej kwoty, która pokryłaby 100% kosztów naprawy.