odcinek 172

- No i patrz pan, elektorat dał ciała! – radośnie rechotał sołtys Boryński, zabijając radośnie rękami jak na rolnika z dziada pradziada przystało.

- Specjalnie nawet się wczoraj wieczorem przejechałem do Bawełna – sołtys Mleczak z Wieśtajna też wyglądał na niezwykle zadowolonego – Oczywiście incognito, żeby tam jakiegoś gadania nie było. Pusto, głucho, nawet nie musiałem się specjalnie dopytywać! Od razu było widać, że nic z tego nie będzie!

- Zamiast czerwonej kartki dla Buraka mamy tylko trochę wrzasku – zgodził się Jurek Toczek, w którego gabinecie zgromadzili się w poniedziałkowy poranek okoliczni sołtysi, żeby przedyskutować sytuację.

- A tak właściwie to gdzie jest Burak? Odsypia? – zainteresował się Siup z Zasypia.

- Co się chłopu dziwisz, miał trochę przejść to i normalne, że wieczorem walnął z radości - prychnął Boryński – ale właściwie masz rację, trzeba by już go obudzić. Niech wpadnie i pocieszy się razem z nami.

- Tylko byle nie z pustymi rękami! – wtrącił się Siup – w końcu to sukces nas wszystkich!

- Konie kują, a żaba nogę podstawia – mruknął Mleczak, ale tylko tak, aby mógł go usłyszeć najbliżej siedzący Toczek.

Nie zdążyli jednak nawet wyciagnąć komórki, gdy drzwi się otworzyły i Burak pojawił się we własnej osobie.

- Stary! Gratuluję, zawsze w ciebie wierzyłem! – otworzył ramiona Boryński i uderzył w miśki. Po kolei wszyscy wstawali i gratulowali właściwie zmartwychwstałemu koledze.

- Niech wszyscy wiedzą, że nawet jak coś idzie nie tak to z nami wygrać nie tak łatwo! – Siup z Zasypia wzniósł do góry zaciśniętą pięść.

- Lekko nie było… – westchnął Burak - dobrze, że pogoda była taka, że każdy kto mógł to pryskał do lasu albo nad wodę. Turystów też sporo zjechało, lasy pełne. Ostatnia okazja, żeby w tym roku zarobić. Po co się po jakichś głosowaniach szwendać?

- Skromny jesteś – poklepał go po ramieniu Mleczak – ale rozegrałeś to ekstra. Ten pomysł z listem, no, no!

- To nie ja… - uśmiechnął się skromnie Burak i z wdzięcznością spojrzał na Toczka.

- Dobra, dobra, ważne, że się dobrze skończyło - przerwał mu Toczek – ale teraz panowie musimy z tego wyciągnąć wnioski, bo następnym razem może się już nie udać!

- To może na początek…? – Burak lekko potrząsnął teczką, z której rozległ się miły dźwięk pełnego szkła.

- Dobra, ale tylko po jednym – zastrzegł Toczek. – Pani Krysiu, mamy ważną naradę, proszę z nikim nie łączyć – poinformował sekretarkę.

Gdy staropolskim obyczajem uczczono niewątpliwy sukces Buraka, panowie rozsiedli się już swobodniej.

- Najważniejsze, żeby się taka sytuacja nie powtórzyła, w końcu się kiedyś można poślizgnąć… - zaczął Boryński.

- E…, tobie nic chyba nie grozi, co? – zaśmiał się Siup.

- Nigdy nic nie wiadomo – skrzywił się Boryński – a jeżeli bym miał typować gdzie może wyskoczyć następna afera tobym stawiał na ciebie – odgryzł się. – Nie wszyscy w twoim Zasypiu cię kochają!

- Panowie…! – przywołał ich do porządku Toczek.

- Racja. Mamy inny problem – zgodził się Padany z Barlewa. – Marynara…

- Tak, z tym cholernym Marynarą jeszcze mogą być kłopoty – westchnął Toczek.

- Nie pasuje nam tutaj! No to na drugą nogę panowie – Burak, chociaż przejścia ostatnich tygodni wyraźnie się na nim odbiły, nabrał wigoru.

Na chwilę zapadło milczenie.

- Twardy jest… - zaczął Mleczak z Wieśtajna – może lepiej się z nim jakoś dogadać? Jak jest rozsądny to złapie, że z nami razem będzie mu łatwiej.

- Co!? - zaperzył się Burak. – Przecież wykończył nam Burzyka, przyjaciela mojego…

- Dobra, nie płacz – machnął ręką Padany - problem jest gdzie indziej. Wójcik…

Toczek cmoknął i odruchowo postukał pustym szkłem o biurko, co Burak natychmiast doskonale zrozumiał.

- Właściwie to głupio wyszło z tą całą aferą. Przecież gdyby mu od razu powiedzieć, o co chodzi z tym całym ośrodkiem wychowawczym, toby złapał. Kumaty jest i na pewno by nie miał nic przeciwko. W końcu każdemu z nas się może noga powinąć i co wtedy? Jak Chruściel wylądujemy jako siostra miłosierdzia? A tam zawsze ze dwa rezerwowe stołki by się znalazły. Niepotrzebnie Wójcik był taki ostrożny i go do węszenia zachęcił. A to przecież cholera zawodowiec! – westchnął Toczek.

- To jak, gadamy z tym Marynarą, czy w kanał? – Siup chciał być konkretny.

- Bez Wójcika nic z tego nie wyjdzie. Poczekajmy aż będzie miał znów chwilę czasu dla elektoratu – zdecydował Toczek.

Marek Długosz