odcinek 217

Wódz mieszczneńskiej brygady Pokładu Obietnic, z lekka zapomniany wielokrotny kandydat do wszelkich organów, czyli imć Leśniewski, z zaaferowaniem drapał się po lśniącej jak zwykle łysinie. Bo i też tak dość nagle jego dotąd uśpiona brygada stała się słynna na cały kraj, ba, z całej Unii napływały gratulacje i wyrazy uznania. Sam wicekanclerz Szmatyna osobiście uścisnął mu dłoń i poklepał po spoconych plecach.

- Dobrze idzie…, dobrze idzie… - mruczał, Leśniewski pod nosem, choć wcale nie był zachwycony nagłym zainteresowaniem ze strony możnych tego świata. Najbardziej zląkł się, gdy Szmatyna dorzucił – Tylko tak dalej, trzeba iść za ciosem, wykorzystać sytuację!

- Pieprzony Chruściel, od niego nikt niczego nie chce! Wystarczy, że wypisał się z LSD i dzięki mnie wlazł na Pokład! A dalej ja mam się martwić…

Usiadł na ławce nad jeziorem, spoglądał z zadumą na ledwie sikającą fontannę i nic konkretnego nie chciało mu przyjść do głowy.

- Co by tu wykombinować, żeby mnie tam w Warszawie w końcu docenili. Jak Chruściela, albo Wójcika przynajmniej! - Pac! – poczuł nagle na czaszce wilgotne uderzenie. Nie był to jednak upragniony pomysł, lecz produkt kawkowej przemiany materii. Skonfundowany rozejrzał się wokół, ale szczęśliwie nikt nie zauważył ptasiej agresji. Wyjął chusteczkę i usiłował doprowadzić czaszkę do porządku. Po raz pierwszy w życiu był zadowolony, że włosy opuściły to miejsce już wiele lat temu. Na wszelki wypadek wszedł do najbliższej kawiarni i skorzystał z ubikacji, gdzie mógł w lustrze sprawdzić efekty swoich wysiłków. Wychodząc zerknął na salę, w której zacisznym kącie siedzieli przy stoliku dwaj pochyleni ku sobie mężczyźni.

Zatrzymał się na chwilę i aż potrząsnął głową.

- Nie, to niemożliwe… Chociaż w dzisiejszych czasach… - nie mógł uwierzyć własnym oczom.

W wyraźnie dobrej komitywie rozmawiali zażarci dotąd przeciwnicy, czyli Młody Prezes ze słabnącego, lecz ciągle się liczącego bloku Przegranych i Stratnych oraz kolejny dysydent z upadłego w Mieszcznie LSD, niedoszły europolityk Jagoda.

- Znak! To był znak! To jest twoja szansa!

Wiedziony instynktem Leśniewski kaszlnął znacząco. Zaaferowani rozmową nie zwrócili na niego uwagi. Pomny polecenia Szmatyny postawił wszystko na jedną kartę i podszedł do stolika.

- Wszelki duch…! Wy razem? Świat na głowie staje! – walnął prosto z mostu.

Zagadnięci nawet się nie zmieszali, chociaż nie wykazali szczególnego entuzjazmu.

- Siadaj, kawę czy piwo? – zaprosił Młody Prezes a Jagoda podsunął krzesło. Leśniewski aż trząsł się z niecierpliwości.

- Obojętnie! Co tam nowego słychać, co u was?

Spojrzeli po sobie a Jagoda z lekka zmrużył oko.

- Jak to w piątek po południu… Pogadać można, poplotkować… Odetchnąć od młyna…

- Jest o czym pogadać – dorzucił Młody Prezes – „wieczory i poranki” były i czarne koncerty, których już nie będzie…

Leśniewski skrzywił się, bo kpiny to były wyraźne.

- A co powiecie o aferze z dietami? W normalnym kraju to za taki numer wszystkich tych szczerych i bezinteresownych społeczników…

- Wyluzuj – uśmiechnął się Jagoda – jaka afera? Pomylili się i tyle. O co tutaj się denerwować?

- A co za darmo harować mają społecznie? To nie komuna, teraz trzeba płacić! – zgodził się Młody Prezes.

- Ale aż tyle? Za co? Za tych parę godzin przelewania z pustego w próżne? – Leśniewski dobrze wiedział co może sprowokować dyskusję i poszedł na całość.

- Poważnie, czy jaja sobie robisz? Jakby tak ciebie posłuchać to pomyślałby kto, że Pokład Obietnic do LSD się zapisał – skrzywił się Jagoda.

- Jesteśmy elastyczni i otwarci na wszelkie inicjatywy… – zaczął Leśniewski.

Na chwilę przy stole zaległa cisza. Wszyscy trzej wiedzieli dokładnie o co chodzi. Przecież nie o parę groszy za posiedzenia w ratuszu. Mierzyli dużo wyżej.

- To co proponujesz? Z Chruścielem ci poszło to może masz i coś dla nas? – Młody Prezes zdecydował się też na grę w otwarte karty.

- Proponuję wyjść z naszą oddolną inicjatywą – nie wybierać gołodupców, wprowadzić do ordynacji cenzus majątkowy – zaczął Leśniewski.

Młody Prezes skrzywił się z niesmakiem.

- Sam na to wpadłeś czy Szmatyna?

- Jeszcze z nim o tym nie rozmawiałem, ale przy najbliższej okazji…

Jagoda nie wyrobił i walnął Leśniewskiego serdecznie w plecy.

- Tylko tak dalej i witaj w naszym klubie – byłych członków byłych partii!

- Może jeszcze nie do końca byłych… - sprostował na wszelki wypadek Młody Prezes.

- W każdym razie pomysł jest tak niegłupi, że jak go tylko zgłosisz to sam Mc Donald wyleje cię osobiście na zbitą mordę z Pokładu.

- No to co robimy? – zafrasował się Leśniewski i dyskretnie spojrzał na miny Jagody i Młodego Prezesa. O to mu przecież cały czas chodziło, aby coś zacząć wspólnie, a potem może jakoś poleci…

Marek Długosz