Po przeprowadzeniu wewnętrznego postępowania i rozpatrzeniu oficjalnej skargi Czesława Wierzuka komendant powiatowy policji uznał, że jego podwładni nie przekroczyli uprawnień, zatrzymując we wrześniu do kontroli drogowej byłego wójta Dźwierzut. Ten ostatni nadal twierdzi, że funkcjonariusze obeszli się z nim zbyt brutalnie. Zapowiada, że przeciwko szczycieńskiej policji skieruje pozew do sądu.

Dwie wersje zatrzymania radnego

ZARZUTY I SKARGA

Czesława Wierzuka policja zatrzymała 19 września w Dźwierzutach. Były wójt, obecnie członek władz powiatowych kierował ciężarowym starem. Policjanci wyczuli od niego alkohol i chcieli przebadać alkomatem. Ponieważ radny odmówił, tłumacząc się złym samopoczuciem, w asyście jednego z funkcjonariuszy został przewieziony do szpitala w Szczytnie, gdzie pobrano mu krew. Po jej zbadaniu w laboratorium w Olsztynie wynik brzmiał 0,0 promila. Na tym jednak sprawa się nie skończyła. Członek zarządu powiatu złożył oficjalną skargę na postępowanie funkcjonariuszy, zarzucając im przekroczenie uprawnień i agresywne w stosunku do niego zachowanie.

KOMENDANT NIE WIDZI UCHYBIEŃ

Wyjaśnieniem zarzutów Wierzuka zajął się komendant powiatowy policji inspektor Sławomir Olewiński. Zlecił wszczęcie w tej sprawie postępowania wewnętrznego. Jego wyniki przedstawił w komunikacie, który przesłał m.in. do naszej redakcji. Z pisma wynika, że podczas zatrzymania policjanci nie dopuścili się żadnych uchybień. Komendant szczegółowo opisuje okoliczności zdarzenia. „Pojazd, którym kierował pan Wierzuk został zatrzymany do kontroli z uwagi na fakt, iż policjanci stwierdzili, że porusza się on po drodze publicznej bez wymaganego oświetlenia (brak prawego światła mijania). Przystępując do kontroli drogowej użyli świetlnych i dźwiękowych sygnałów. Kierujący pojazdem nie reagował na dawane sygnały do zatrzymania, zjechał do osi jezdni i zaczął poruszać się środkiem drogi, uniemożliwiając wyprzedzenie. Po przejechaniu około 1 kilometra samochód zjechał w prawo w drogę gruntową, zatrzymał się po przejechaniu około 300 metrów” - czytamy w komunikacie. Policjanci stwierdzili, że kierujący nie ma przy sobie dokumentów uprawniających do prowadzenia pojazdu. Podczas rozmowy poczuli od niego alkohol. Ponieważ Czesław Wierzuk nie chciał wykonywać poleceń funkcjonariuszy, ci pouczyli go o możliwości zastosowania środków przymusu bezpośredniego. Tyle policyjny komunikat.

- Przesłuchaliśmy wszystkie osoby, biorące udział w zdarzeniu, pana Wierzuka również. Na tej podstawie stwierdzam, że policjanci nie przekroczyli swoich uprawnień - mówi inspektor Olewiński. Dodaje, że postępowanie wszczął z własnej inicjatywy, po to, żeby wyjaśnić wszelkie wątpliwości związane z postępowaniem swoich podwładnych. Podobne ustalenia zapadły w toku wyjaśniania skargi Czesława Wierzuka.

WYKRĘCONE RĘCE

Co na to główny zainteresowany? Czesław Wierzuk uważa, że komunikat policji niczego nie wyjaśnia. Radny podtrzymuje swoją wersję wydarzeń.

- Policjanci nie wydawali mi żadnych poleceń. Bez słowa zaczęli wykręcać mi ręce i krzyczeć, żebym padł „na glebę”. Potraktowali mnie jak szmatę. Jeden powiedział, że nareszcie mnie ma i już mu się nie wywinę - opowiada. Tłumaczy, że faktycznie, jechał bez jednego światła, co było spowodowane awarią reflektora.

- Dlatego chciałem jak najszybciej zjechać z drogi publicznej. Radiowozu nie widziałem, bo zasłaniała go skrzynia ciężarówki, poza tym miałem urwane lusterko. Zauważyłem go dopiero skręcając w drogę polną - tłumaczy się Wierzuk. Dlaczego nie miał przy sobie dokumentów?

- Znajdowałem się praktycznie na swoim polu, bardzo blisko od gospodarstwa - wyjaśnia. Zapowiada, że jeśli komendant nie wyciągnie wobec swoich podwładnych konsekwencji służbowych, pozwie policję do sądu.

Komendant Olewiński sprawę zarzutów radnego uważa za zamkniętą.

- Jeśli ktoś składa skargę na policjanta, nie zawsze musi być usatysfakcjonowany odpowiedzią - kwituje.

Wojciech Kułakowski, Fot. archiwum/fotomontaż M.J.Plitt