Od czasu, gdy wyremontowano budynek dworca PKS, pisaliśmy już kilka razy o nie najlepszym, a właściwie fatalnym stanie jego najbliższego otoczenia.
Nawierzchnia, na której urządzono stanowiska odjazdowe jest nierówna i dziurawa, podobnie prezentują się wysepki dla oczekujących na autobus. Coś jednak drgnęło, bo oprócz zainstalowanych już wcześniej nowych tablic z numerami stanowisk oraz godzinami odjazdów, pojawiły się niespodziewanie nowe, estetyczne kosze na odpadki. Zostały one zakotwiczone na stałe w gruncie, więc nie trzeba ich przytraczać do słupków antykradzieżowymi obciachowymi łańcuchami. Ba, mało tego, bo pod budynkiem, gdzie do niedawna stały rachityczne ławki, bodaj z epoki PRL-u w ich miejsce pojawił się zupełnie nowy sprzęt, o ciekawej zresztą konstrukcji. Co prawda starsi podróżni narzekają, że brak tym ławkom oparć, ale za to mają one tę zaletę, że można na nich siadać i tak, i siak, czyli tyłem lub przodem do stanowisk, czy budynku dworca. - Coś takiego powinno stać wokół ścieżki nad małym jeziorem – zauważa podróżny, były mieszkaniec Szczytna, a obecnie odległego Bytomia. Dodaje, że wtedy mieszkańcy miasta nie musieliby wspinać się na oparcia, aby mieć widok na jezioro i fontannę, która obecnie tryska już od samego rana.
DWULETNIE ZALEGŁOŚCI
Wspomniany były mieszkaniec naszego miasta, odwiedza swoje rodzinne strony systematycznie. Ostatnio gościł w Szczytnie dwa lata temu, no i wówczas, tak jak i obecnie i nie mógł odmówić sobie spaceru po ścieżce, wokół dużego jeziora, bo szlak ów bardzo mu się podoba.
Ku swojemu zdumieniu zauważył jednak, że kosz leżący w wodzie przy mostku miłości, tak jak dwa lata temu, nurza się w toni i obecnie. Poza tym także przez dwa lata nie naprawiono uszkodzonych narożników ceglanych cokolików okalających kwietniki przy plaży i w pasażu Klenczona. - Dziwi mnie brak reakcji miasta – konkluduje nasz rozmówca.