Niewiele brakowało, a zdecydowani faworyci musieliby się podzielić punktami ze słabo dotychczas spisującymi się akademikami z Olsztyna. W decydujących momentach drugiego meczu gospodarzom sprzyjało szczęście. Czy nie opuści ich ono w następnych potyczkach o awans do Serii B?

GWARDIA Szczytno - AZS UWM II Olsztyn 3:0 (18, 23, 11) i 3:2 (14,-22, 20,-21, 15)

stan rywalizacji: 2-0

GWARDIA: Polechoński, Zawalniak, Szyćko, Dynkowski, Mierzejewski, Kasprowicz, Dymerski (libero) oraz Budny

W sobotę po wyjściu gości na parkiet miejscowi kibice, a pewnie też i zawodnicy, odetchnęli z ulgą. Akademicy przyjechali do Szczytna bez wzmocnień z pierwszej drużyny, występującej w Serii A.

Od początku inicjatywa należała do gospodarzy. W drugim secie zdenerwowany trener Kopaczel wpuścił na boisko juniorów, zdejmując m.in. byłych zawodników GWARDII Główczyńskiego i Alancewicza. To niespodziewanie dało efekt, AZS objął prowadzenie 8:4 i trener Borkowski musiał prosić o czas. Jego podopieczni szybko doszli rywali, a nawet objęli wyraźne prowadzenie. Przy stanie 24:20 karta się jednak odwróciła. Ataki dobrze spisujących się do tej pory Dynkowskiego i Mierzejewskiego zaczęły natrafiać na skuteczny blok przyjezdnych. W decydującym momencie przytomnie zachował się jednak Polechoński chytrze kierując piłkę w nieobstawione pole gości. Załamani olsztynianie oddali ostatniego seta zupełnie bez walki.

Dziwna metamorfoza

Wszystko wskazywało na to, że i niedzielny mecz będzie miał podobny przebieg. Po pierwszej wysoko wygranej przez miejscowych partii trener Borkowski wpuścił na boisko w miejsce Rafała Zawalniaka - Macieja Budnego. Mający spore zaległości treningowe zawodnik zupełnie jednak nie dawał sobie rady ani w obronie, ani w ataku, nie wychodziła mu też zagrywka. To musiało mieć wpływ na grę jego kolegów, którzy coraz częściej zaczęli mieć problemy z przyjęciem piłki i z jej rozegraniem. Od stanu 10:10 goście zaczęli zdobywać systematycznie przewagę utrzymując już ją do końca seta. Kiedy w następnym wysokie prowadzenie gospodarzy (8:3, 12:8) stopniało do 19:18 trener Borkowski, obawiając się najwyraźniej o losy spotkania, zdjął z parkietu Budnego. Wejście Zawalniaka uspokoiło grę jego kolegów, którzy pewnie wygrali tę partię do 20. Wydawało się, że jest już po meczu. Ambitni goście nie zamierzali się jednak łatwo poddać. Wygrali czwartą partię, a w tie-breaku walczyli jak równy z równym. Emocje sięgnęły zenitu, kiedy przy stanie 13:11 dla GWARDII najpierw Dymerski nie odebrał piłki mylnie sądząc, że idzie ona na aut, a zaraz potem ataki Mierzejewskiego i Kasprowicza okazały się niecelne. Na tablicy pojawił się wynik 14:13 dla AZS-u. Piłkę meczową na szczęście obronił Kasprowicz. Chwilę potem na prowadzenie wyprowadził gospodarzy Mierzejewski popisując się asem, a decydujący o ich zwycięstwie punkt zdobył z ataku Zawalniak.

Gospodarze mogą mówić o szczęściu. Przy stanie 5:4 nieprawdopodobną wręcz ekwilibrystyką popisał się Dynkowski. Zawodnik GWARDII pobiegł daleko poza pole gry do straconej już, wydawało się, piłki. Będąc tyłem do siatki, a do tego blisko bocznej ściany udało mu się jednak sięgnąć piłkę nogą. Ta wróciła na pole gry muskając wcześniej o siatkę, całkowicie zaskakując tym zdumionych gości.

Albin Polechoński, Sekretarz Zarządu Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Siatkowej:

- Nie wiem czym kierował się trener wpuszczając na boisko Maćka Budnego. Powiedzmy sobie szczerze: to nie jest w tej chwili zawodnik, którym można uzupełniać skład. Ta zmiana mogła zadecydować o przegranej GWARDII. Zastanawiająca jest metamorfoza gospodarzy. W niedzielę wyraźnie brakowało im sił. Sprawiali wrażenie jakby w sobotę poszli zbyt późno spać.

MODERATOR - NET 1:3 (-18,-19, 21,-21) i 3:0 (23, 18, 20), stan rywalizacji 1-1

o miejsca 5-8:

MKS MDK - ALPAT 3:1 (10,-17, 25, 17) i 3:1 (-19, 22, 24, 19)

stan rywalizacji: 2-0

SKS - MOSiR 3:2 (16,-27, 17,-23, 10) i 3:0 (26, 23, 20)

stan rywalizacji: 2-0

Drużyny grają do trzech zwycięstw. W najbliższą sobotę i niedzielę odbędą się mecze rewanżowe.

(olan)

2004.02.18