Na początku ubiegłego tygodnia zgłosiła się do nas nasza Czytelniczka, pani Jadwiga Luma. Od 45 lat mieszka ona w jednym z bloków przy ul. Odrodzenia i z niepokojem obserwuje, że z rzetelnością pracy odpowiednich służb i instytucji jest coraz gorzej.
Podobne uwagi można by skierować także w stronę co najmniej części społeczeństwa. Pojawiliśmy się na niewielkim podwórku na skrzyżowaniu ulic Odrodzenia i 1 Maja, by zrobić zdjęcia mocno już poświątecznym wyrzuconym choinkom i zapaskudzonej przez kawki ławeczce (fot. 1 i 2). W głowie nie chciało się nam pomieścić zwłaszcza to, że po czterech miesiącach od Bożego Narodzenia można jeszcze gdzieś znaleźć pozostałości po świątecznych drzewkach. – Dzwoniłam kilka razy do spółdzielni „Odrodzenie”, ale tam powiedzieli, że plac należy częściowo do Urzędu Miejskiego. Urząd też początkowo tego nie wiedział – powiedziała poirytowana pani Jadwiga. Z rozmowy przeprowadzonej z nią kilka dni później wynikło, że w środku minionego tygodnia zjawiła się jakaś komisja i ostatecznie doprowadzono wszystko do jako takiego porządku, tj. uschnięte choinki wywieziono, a ławeczka została choć częściowo wyczyszczona. „Kurek” sprawdził to w weekend, dostrzegając jednocześnie, że na chodniczku przed ławką panoszyły się rozrzucone łupiny słonecznika i jakieś gałęzie. Miejsce choinek zajęła… wersalka, w której środku znajdują się rozmaite rupiecie. – Pewno będzie tak teraz stała przez parę miesięcy… Nie wiem, co to za naród. Ja już nie mam siły – żali się nasza rozmówczyni, dodając, że w niedzielę, w drodze do kościoła zobaczyła wyrwane z gazonu świeżo posadzone kwiatki. Pani Jadwiga, mimo przeciwności, nie ustaje w walce o to, by jej najbliższe otoczenie wyglądało po prostu normalnie. Od pewnego czasu zwraca się do spółdzielni „Odrodzenie” z prośbą, by usunąć czterdziestoletni już żywopłot i posadzić nowy. Na pozór ten obecny z daleka prezentuje się nie najgorzej, jest przycięty, ale… - Jest już po prostu czarny, przez te lata wciągnął wszystkie spaliny. – mówi pani Jadwiga. – We wrześniu niby coś tam będą działać.
NIEŁATWY LOS CYKLISTÓW
W Szczytnie i okolicy mamy teoretycznie sporo odcinków ścieżek rowerowych. Niestety, nie zawsze są one odpowiednio poprowadzone i oznakowane.