Niespełna 39-letni Stefan Ochman okazał się czarnym koniem wyborów na burmistrza Szczytna. Choć początkowo niewielu na niego stawiało, wygrał I turę, wyprzedzając o ponad 2 punkty procentowe urzędującego włodarza Krzysztofa Mańkowskiego.
- Jaki był klucz do pana wyborczego sukcesu?
- W centrum swoich działań postawiłem człowieka – mieszkańca naszego miasta. Układając swój program wyborczy i prowadząc kampanię, zawsze kierowałem się dobrem mieszkańców.
Podstawą mojej kampanii było i jest bezpośrednie wyjście do mieszkańców. To rozmowy z ludźmi pozwoliły mi spojrzeć ich oczami na problemy naszego miasta. To okazało się najlepszą metodą na przybliżenie wyborcom mojego programu. Czasem te rozmowy były trudne, ale najczęściej kończyły się stwierdzeniami: „fajnie, że pan przyszedł”, albo: „jest pan pierwszym kandydatem na burmistrza, który mnie odwiedził”. Każde drzwi to inna historia. Niektóre spotkania były bardzo poruszające – wspólnie wzruszaliśmy się, innym razem śmialiśmy się i żartowaliśmy. Najważniejsze jednak, że finał był zawsze taki sam - uścisk dłoni.
- Obrany przez pana sposób prowadzenia kampanii budził kontrowersje. Wiele osób twierdziło, że było to nachalne i wiązało się z przekroczeniem granic intymności mieszkańców.
Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.