Jako dziecko podpatrywała znajome fryzjerki, by potem w domu móc ćwiczyć fryzury czy strzyżenia na koleżankach z sąsiedztwa. Po kilku nieudanych próbach doszła do perfekcji, zakładając własną działalność w tym kierunku.
ZACZĘŁO SIĘ OD KWIATÓW
Milena Śniadach ze Szczytna, będąc dzieckiem jeszcze nie wiedziała, że w dorosłości zostanie fryzjerką. – Chodząc do podstawówki marzyłam o tym, by dostać się do technikum hotelarskiego i z tym zawodem chciałam związać swoją przyszłość – wspomina. W rezultacie ukończyła szkołę ogrodniczą, gdzie - jak mawiają jej znajomi –nauczyła się strzyc na kwiatkach.
Skoro nabrała już nowej umiejętności, wpadła na pomysł, by wykorzystać ją na nieco innych modelach. Zaczęła więc podcinać włosy koleżanek z sąsiedztwa.
STRZYŻENIE I KOLORYZACJE
Pierwsze strzyżenie wyszło jej nie najlepiej. – Sąsiadka miała włosy do ramion. Gdy zrobiłam jej nową fryzurę, mama przyjaciółki musiała ją poprawić. Dziewczynie została czupryna zaledwie do ucha – śmieje się pani Milena, która mimo tego zdarzenia nie poddawała się. Za każdym razem, gdy podpatrzyła w gazecie lub internecie ciekawą fryzurę, natychmiast musiała ją wykonać. Potrafiła nawet wejść do zakładu fryzjerskiego i obserwować zawodowców, np. w sztuce farbowania włosów. Za modelki wciąż służyły jej koleżanki z podwórka.
Gdy po maturze i dodatkowej szkole kosmetycznej trafiła wreszcie do studium fryzjerskiego, miała już na swoim koncie dziesiątki strzyżeń i udanych koloryzacji. – Umiałam już nawet zrobić pasemka i balejaż – chwali się.
PIERWSZA PRACA
Po ukończeniu 2-letniej szkoły, w której odbywała praktyki zawodowe, pani Milena rozpoczęła pierwszą pracę w salonie fryzjerskim.