Problem estetyki miasta jest bardzo skomplikowany, a „estetycznych grzechów” cała masa. Zacznę od ogólników, czyli od zdefiniowania problemów, z którymi borykają się w większym bądź mniejszym stopniu właściwie wszystkie miasta w naszym kraju, które może często nie są zauważane przez władze czy szarych obywateli, ale wręcz „kaleczą” wzrok estetów oraz znawców przestrzeni publicznej.
SZPETNE REKLAMY
Pierwszym grzechem jest JAKOŚĆ oraz ILOŚĆ najróżniejszych nośników reklam. Pod płachtami reklam giną setki metrów kwadratowych budynków, płotów, niszczony jest ład i porządek. Jednakże problemem nie są tylko owe „szmaty” wieszane gdzie popadnie, problemem są także telebimy. Gdzie miał głowę ten, co zezwolił na ustawienie tego świecącego „czegoś”, co zasłania pół historycznego budynku ratusza od strony ulicy Odrodzenia? Jest to niestety przykład DEWASTACJI przestrzeni publicznej przez osoby, które o tę przestrzeń winny DBAĆ. Naszą zmorą jest także jakość witryn sklepowych, pozaklejanych reklamami okien wystawowych, nieproporcjonalne, gryzące się z budynkami kasetony i szyldy (wystarczy przejść się ulicą Odrodzenia… ręce opadają). Jak wiadomo - przykład idzie z góry, wspomniałem o telebimie na placu Juranda, ale wszyscy wiemy, że na ratuszu (na szczęście na razie tylko okolicznościowo) wieszane są wielkie płachty reklamujące różnorakie imprezy kulturalne (bo oczywiście bardziej cywilizowanych form reklamy osoby odpowiedzialne za kulturę w naszym mieście nie znają). Pamiętajmy też, że część okien ratusza powyklejanych jest koślawymi literkami firm wynajmujących tam powierzchnie biurowe. Co więcej, te praktyki nie dają miastu „wielkomiejskości”, wręcz przeciwnie Szczytno na co dzień zaczyna wyglądać jak jego święto tzn. Dni i Noce Szczytna – jeden wielki wiejski odpust (…).