Swój felieton sprzed tygodnia, pod tytułem „Honor”, zakończyłem postanowieniem, że poszukam, w swojej domowej bibliotece, książki „Polski Kodeks Honorowy” autorstwa Władysława Boziewicza.
Obiecałem, że jeśli kodeks ów odnajdę, to zawarte w nim 28 cech człowieka pozbawionego honoru postaram się dopasować do naszych polskich prominentów i celebrytów. Póki co rzeczonej książki nie znalazłem, ale trochę pamiętając zawarte w niej oceny złych ludzkich cech doszedłem do wniosku, że wszystko to, o czym napisał Boziewicz jest, w pewnym sensie, szczegółową interpretacją doskonale znanych każdemu katolikowi siedmiu grzechów głównych. Czyli nic nowego pod słońcem. Porównajmy z dzisiejszą rzeczywistością ów pradawny, religijny przekaz na temat jak uczciwy człowiek nie powinien postępować.
Zanim zacznę, chcę przypomnieć fragment wiersza Tadeusza Różewicza „Spadanie”. Akurat jest dobra ku temu sposobność, bowiem w Polsce ogłoszono rok 2021 rokiem Różewicza. Początek dość długiego utworu brzmi następująco: Dawniej, bardzo dawno temu było solidne dno, na które mógł się stoczyć człowiek. Człowieka, który znalazł się na dnie dzięki swej lekkomyślności, lub dzięki pomocy bliźnich oglądano z przerażeniem... Dalej autor opisuje różne kategorie ludzi upadłych, podsumowując swoje wywody stwierdzeniem: Było to solidne dno. Można powiedzieć - dno mieszczańskie. Według Różewicza dzisiejszy świat tak już nisko upadł, że pojęcie moralnego dna przestało istnieć. Podobny wniosek przekazuje nam, w jednej ze swoich myśli nieuczesanych, Stanisław Jerzy Lec. Napisał on tak: Kiedy znalazłem się na dnie, usłyszałem pukanie od spodu. Zatem przypomnę dzisiaj owe siedem grzechów głównych, zastanawiając się, jakie też one mają znaczenie w naszej aktualnej rzeczywistości.
Pierwszym z nich jest pycha.