Już za chwilę wakacje i sezon urlopów. Mieszczuchy z całej Polski pojadą nad morze lub w góry, choć zapewne najwięcej z nich odwiedzi Mazury. Tymczasem Mazurianie (przypadkowa zbieżność nazwy z określeniem pracowników znakomitej restauracji obok placu Juranda) uciekną w tym okresie gdziekolwiek bądź, byle tylko uniknąć straszliwego tłoku na jeziornych plażach.
Co do mnie, to mam nadzieję, że uda mi się tego lata dwukrotnie wyjechać poza Polskę do ciekawych miejsc – tam gdzie jeszcze nie byłem. Co prawda wyjechać na krótko, bo według możliwości finansowych, ale zawsze.
Kiedy wspominam wszystkie swoje dawniejsze eskapady, pierwszym skojarzeniem jest miejsce, gdzie mieszkałem. Najczęściej hotel. A te bywały bardzo różne.
Wspominki zacznę od hotelu, w którym nie mieszkałem, ale dane mi było obejrzeć go zewnątrz i wewnątrz. To hotel LA MAMOUNIA (czytaj mamunia) w mieście Marrakesz w Maroku. Hotel należy do sieci „L”, czyli Grand Luxory Hotels. To najwyższy, światowy standard! „Mamunię” zalicza się do tych najbardziej luksusowych na świecie. Nie wiem jak dzisiaj, ale kiedy ja tam byłem jeden z apartamentów wynajmował na stałe francuski gwiazdor filmowy Alain Delon.