Pisałem kiedyś, że Mikołajki znakomicie wykorzystały swoje położenie na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Kilku bogatych, mądrych inwestorów zbudowało odpowiednią infrastrukturę i miasteczko zaroiło się od turystów. Sam hotel "Gołębiewski", z własnym portem i lotniskiem dla helikopterów, to prawdziwy kombinat turystyczny.

Położenie geograficzne naszego miasta nie jest tak korzystne, ale wystarczy spojrzeć na mapę powiatu, gdzie dominuje zieleń lasów, by domyślić się, że i nasze okolice mają swoje turystyczne atuty i jest ich wiele.

Jak przyciągnąć turystę

Z prądem Saskiej Strugi

Jakiś czas temu "Kurek Mazurski" pisał o Stowarzyszeniu Gmin i Powiatów Nadomulwiańskich, które postawiło sobie za cel uruchomienie kajakowego szlaku wodnego "Z Biegiem Omulwi", mającego w przyszłości konkurować z krutyńskim.

Pomysł niewątpliwie dobry, dorzucę do niego jeszcze drugi - wypromowanie pięknego szlaku wodnego, o którym kilka lat temu pisałem w "Kurku Mazurskim". Nazwałbym go "Z Prądem Saskiej Strugi". Bystry prąd płynie przełomem wysokich, porośniętych starym lasem wzgórz, ginie czasami w jeziorkach pokrytych łąkami kwitnących lilii wodnych. Rzeka zwęża się czasami wśód wysokich, stromych brzegów na szerokość kilku metrów, by za chwilę rozlać się w bagniste rozlewisko. Prąd wody tamuje gdzieniegdzie zwalone w poprzek rzeki drzewo. W tych miejscach dalszą drogę można sobie torować jedynie siekierą.

Bagniste odnogi

W połowie drogi między Jęcznikiem a Janowem, w gęstym lesie wznosi się nad rzeką wysokie wzgórze - to "Zameczek", za czasów Prusów strażnica strzegąca jedynego na przestrzeni kilkunastu kilometrów brodu, którym nieproszeni goście z południa, najczęściej Mazowszanie, wtargnąć mogli w głąb Galindii.

W średniowieczu łańcuch puszcz, jezior, rzek i mokradeł, ciągnących się od Dźwierzut aż do bagien Łatana i Narwi był naturalną zaporą przeciw wrogom z południa. Janowo, tu rzeka zmienia swój bieg. Spływ utrudnia wodospad i gospodarstwo rybackie, ale dla młodych ludzi to żadna przeszkoda. Lasy sosnowe ustąpiły miejsca bagnistym, liściastym. Prąd rzeki dzieli się na wiele odnóg i trzeba dobrze wypatrywać głównego nurtu, by nie utknąć gdzieś w bagnie. Spotkać tu można orła bielika, łabędzie i wiele odmian ptactwa i zwierzyny, które unikają spotkania z człowiekiem.

Omulwią do Narwi

Saska Struga wpada do jeziora Sędańskiego, jej ujście, zarośnięte gęsto krzakami i trzciną wodną, niełatwe jest do odnalezienia. Mapa o dużej skali jest tu nieodzowna.

Rzeka łączy jezioro Sędańskie z jeziorem Sasek Mały. Tu ujście rzeki z jeziora widoczne jest z dala i nietrudno je znaleźć.

Jeszcze jeden łańcuch wzniesień, zwanych Zielonymi Wzgórzami przecina rzeka dalej, aż do Wielbarka.

W Wielbarku Saska Struga łączy się z Omulwią, którą jak autostradą dotrzeć można do Narwi.

Opisałem ten szlak wodny (sam go pokonałem), bo spływ nim jest niezapomnianym przeżyciem. To wielka przygoda, którą wszystkim polecam.

Rowerem po Mazurach

Oprócz wspomnianych szlaków wodnych, nasz powiat ma do zaoferowania turyście i inne atrakcje przyrodnicze i historyczne.

Turystyka samochodowa i autobusowa w stylu "Gdzie jesteśmy? A jaki dziś mamy dzień tygodnia? - Środa. - A więc jesteśmy w Brukseli" - powoli zaczyna wychodzić z mody, zarówno u nas, jak i na zachodzie Europy.

Zmęczony miastem i motoryzacją mieszkaniec metropolii coraz częściej szuka kontaktu z naturą i ciekawych, historycznych miejsc. Latem na drogach naszego powiatu natknąłem się na kilka mniejszych lub większych grup turystów na rowerach. Spotkałem nawet starszą parę małżeńską z Belgii, która samowtór na jednośladach zwiedziła Warmię i Mazury. Takich turystów będzie coraz więcej. Z czasem Europa zacznie się coraz bardziej interesować Warmią i Mazurami. Wtedy Zielone Płuca Polski staną się Zielonymi Płucami Europy.

Tatarski Gościniec

Mamy się czym pochwalić. Wielkie lasy i związane z nimi dzieje przyciągają przybyszów z innych stron kraju i zagranicy. Historia szczególnie nasz powiat polubiła. Ilu tu było w minionym tysiącleciu "niechcianych turystów" ze wszystkich stron naszego kontynentu. Z dalekiej Azji zjawili się Tatarzy, zza morza Szwedzi, Rosjanie, Polacy, Niemcy, Francuzi, kto tu nie zostawił śladów po sobie i swoich... kości.

Ślady synów stepu, Tatarów, to "Tatarski Szlak", a właściwie, jak pouczyła mnie pewna starsza pani, Mazurka - nie szlak, a gościniec tatarski, którym Tatarzy wtargnęli do Prus Książęcych w grudniu 1655 roku, w czasach potopu szwedzkiego. Wiodący leśnymi drogami od Czerwonego Mostka aż do Babięt goœciniec może być dalej przedłużony do Ruska Wielkiego i do Pasymia, który padł wtedy ofiarą najazdu - to idealna historyczna trasa rowerowa dla turystów.

Szlak pruskich grodzisk

"Szlak pruskich grodzisk" - to droga przez las do Sędańska, następnie do Janowa, stąd leśnym duktem docieramy do uroczyska zwanego "Zameczek", a późnej do Pasymia, zbudowanego na miejscu pruskiego grodziska. Od stacji kolejowej Pasym przez Michałki dotrzeć można do końca półwyspu, gdzie wznosi się "Okrągła Góra", na której było też pruskie grodzisko i "Święty gaj".

Śladami Napoleona

Szlak napoleoński - ten temat szczególnie interesuje polskiego turystę, mamy bowiem sentyment do cesarza Francuzów. Być może dlatego, że losy naszego narodu splątały się z jego losami. W Wielbarku Napoleon przebywał dwa tygodnie w styczniu 1807 roku. Stąd wyruszył na podbój Prus. Dziś po "Domonenhous", w którym mieszkał, pozostał tylko pusty plac nad rzeką.

Dalsza droga cesarskiej armii, około 70 tys. żołnierzy, w głąb Prus wiodła przez Pasym, gdzie cesarz jedną noc spędził na plebani. Tu również przydałaby się pamiątkowa tablica. Pod Gutkowem rozegrała się jedna z bitew pruskiej kampanii Napoleona. Ostróda, Iława, Kamińsk - to dalsze jej etapy, ale to już dla zmotoryzowanych turystów oraz dla rowerzystów.

Kilka lat temu prosiłem ówczesnego wójta Wielbarka, by na miejscu, gdzie stał dom, w którym kwaterował cesarz Francuzów, wystawił choćby z kamienia polnego niewielki obelisk, upamiętniający to historyczne zdarzenie. Koszt niewielki, a takie miejsce zainteresowałoby niejednego z podróżnych, którzy latem przejeżdżają przez Wielbark.

Turystę trzeba zainteresować czymś, co go zatrzyma. Po obejrzeniu historycznego miejsca zechce on zjeść obiad, zrobić zakupy, rozejrzeć się po okolicy. W naszym regionie jest jeszcze kilka ciekawych obiektów, np. "Dąb Napoleona" przy drodze do Nidzicy, gdzie cesarz wypoczywał. W pobliżu leśnictwa Jabłonka znajduje się jeszcze jedno interesujące miejsce. Symboliczny grób generała Samsonowa, dowódcy rosyjskiej armii Narew, która poniosła klęskę w bitwie z Niemcami pod Tannenbergiem w sierpniu 1914 roku w czasie I wojny światowej.

Pamiątkowa tablica

Podczas moich wojaży po Europie miałem ciekawą przygodę. Podróżowałem po byłej Czechosłowacji. Nie samą turystyką człowiek żyje. Wstąpiłem więc, w zachodnich Czechach, do restauracji na obiad. Jadłem ze smakiem czeski specjał, knedliki, gdy mój towarzysz podróży i krewny w jednej osobie, Zdenek, coś mi pokazał palcem. Obejrzałem się, nade mną na ścianie wmurowana była niewielka kamienna tablica. Widniał na niej napis: "W tym miejscu przed bitwą pod Jeną w 1806 roku spożył posiłek cesarz Francuzów Napoleon Bonaparte". Tak się sprzedaje turystom ciekawostki na Zachodzie.

Obejrzałem pamiątkową tablicę i na wszelki wypadek przesiadłem się, a może tu gdzieś błądzi dusza cesarza, nie chciałbym podzielić jego losu.

A obelisku w Wielbarku, na miejscu kwaterunku cesarza, jak nie było, tak nie ma.

Ktoś może powiedzieć, dobrze o tym pisać, ale jak to zrobić, jak wykorzystać te nasze atuty? A to już inna sprawa. "Kurek Mazurski" pokazuje, gdzie te ciekawe miejsca w powiecie są. A jak je wypromować? Od tego są fachowcy od turystyki, jej zorganizowania i wykorzystania. To także zadanie dla niedawno powstałej Lokalnej Organizacji Turystycznej.

Zbigniew Janczewski

2005.03.02