Od lat organizatorzy szczycieńskiego święta twierdzą, że jest to w województwie warmińsko-mazurskim największa impreza organizowana przez samorząd. Mają o tym świadczyć koszty, jakie "Dni i Noce Szczytna" pochłaniają. Czy rzeczywiście nasze święto jest największe i najlepsze?

Jak to robią inni

Nidzica

To miasto świętuje podczas Wielkiej Majówki. Trzy, czasem cztery dni, to blok imprez sportowych, rozrywkowych i rekreacyjnych. Za oglądanie, słuchanie lub uczestniczenie publiczność nie płaci. W tym roku gwiazdą głównego wieczoru była Małgorzata Ostrowska (honorarium - 14 tysięcy złotych). Później była dyskoteka na cele charytatywne, podczas której za di-dżeja "robił" Marek Sierocki. Jeden dzień mają dla siebie rycerze. Przed wieczornym pokazem walk (który w zamkowych murach zgromadził w tym roku około 1000 widzów) na dziedzińcu wszyscy adepci sztuki rycerskiej mogli próbować wytopić własną monetę, utkać krajkę czy sporządzić kawałek kolczugi.

Jednocześnie w Nidzickim Domu Kultury trwają gry, konkursy i zabawy, w salach gimnastycznych i na stadionie - różnorodne rozgrywki i pokazy (np. taekwondo), a na rynku na scenie (którą - notabene - na zamówienie NOK wykonywał szczycieński rzemieślnik, a nasz miejscowy MDK jeszcze do niedawna ją od NOK wypożyczał) do tańca przygrywają miejscowe kapele.

Po raz kolejny odbył się też "Koncert Radości i Nadziei" w wykonaniu niepełnosprawnych z całego kraju, za którego organizację odpowiedzialny był tamtejszy ośrodek osób niepełnosprawnych.

Koszty?

- Niewielkie - usłyszał "Kurek" od pracownika NOK. - Scenę mamy swoją, nagłośnienie też, miejscowym kapelom nie płacimy, bo dajemy im możliwość występów. Każdy ma przypisaną sobie "działkę" organizacyjną, za którą odpowiada i na którą pozyskuje środki, jak np. ten koncert niepełnosprawnych.

Trochę się też w Nidzicy "kombinuje". Szereg działań, a siła w ich różnorodności (dla każdego coś dobrego), programowo porozrzucanych po różnych punktach miasta powodują, że w oficjalnych dokumentach nie występuje określenie imprezy masowej. To znacznie obniża koszty organizacyjne, bo nie trzeba zapewniać np. wszelakich zabezpieczeń, za które trzeba słono płacić.

Olsztynek

Trzy dni bez biletowanych imprez. Miasto "wykłada", wpisane w budżet tamtejszego domu kultury 15 tysięcy.

- Resztę musimy zarobić - mówi dyrektor Wiesław Gąsiorowski. Trochę sponsoruje miejscowa firma "Tymbark", w ubiegłym roku nieco grosza wysupłał "Żywiec". - Ale teraz odeszliśmy od współpracy z producentami piwa, bo najczęściej stawiają oni wysokie żądania, m.in. wyłączności sprzedaży.

Organizator "Dni Olsztynka" twierdzi, że o wykonawców na koncerty zaczyna się martwić na trzy tygodnie przed imprezą.

- Kiedy rozmawiam z nimi trzy-cztery miesiące wcześniej, to oni są trzy-cztery razy drożsi - tłumaczy "Kurkowi" dodając, że nie poszukuje gwiazd, jak to określa I-ligowych. W tym roku był zespół 2+1, Tomasz Szwed (w Szczytnie - przypomnijmy - prezentował się podczas głównego koncertu) i Andrzej Grabowski, popularny Ferdek z serialu "Świat według Kiepskich".

Do organizacji imprez wykorzystuje się w Olsztynku skansen z jego stałą sceną, a nagłośnienie (notabene prywatne dyrektora domu kultury) też niewiele kosztuje.

- Ogólnie budżet święta zamykamy kwotą 30 tysięcy, bo na więcej nas po prostu nie stać - mówi Wiesław Gąsiorowski.

Podobnie jak w Nidzicy, program nie jest jednolity, obfituje w szereg imprez towarzyszących o różnorodnym charakterze.

Olecko

Tegoroczny Przystanek Olecko miał już numer 10, jest więc imprezą "młodszą" od szczycieńskich "Dni i Nocy". Tamtejszy samorząd zleca Oleckiemu Centrum Kultury wykonanie zadania ponadlokalnego w postaci dwóch imprez masowych, przeznaczając na nie łącznie 76 tysięcy złotych. Pierwsza impreza, lipcowa - to właśnie Przystanek Olecko, druga natomiast to sierpniowe Mazurskie Spotkania z Folklorem, finansowane także z funduszy unijnych.

Koszty organizacji Przystanku są porównywalne z tymi, jakie towarzyszyły tegorocznym "Dniom i Nocom", tyle tylko, że Olecko uczy się i bawi przez prawie dwa tygodnie, a nie trzy dni.

Na tegoroczny Przystanek Marek Gałązka, dyrektor tamtejszego centrum kultury, pozyskał ponad 120 tysięcy złotych od sponsorów. Nie jest łatwo, ale pomaga program, który w ograniczonym stopniu nastawiony jest na komercję.

Impreza bowiem zaczęła się już 14 lipca trwającymi przez tydzień warsztatami twórczyni z zakresu najróżniejszych dziedzin sztuki. Później, przez "przystankowy" tydzień, uczestnicy warsztatów prezentowali publicznie nabyte przez siebie umiejętności.

Imprezy odbywają się na scenie usytuowanej w centralnym punkcie miasta, ale nie tylko. Jest jeszcze tzw. scena "Pod Dębami" (na zapleczu centrum kultury), nabrzeże jeziora, na którym również odbywają się np. nocne happeningi, niewielki amfiteatr przy stadionie czy w końcu scena (oddalona nieco od centrum), na której odbywają się duże, biletowane koncerty. W tym roku były dwa. Podczas pierwszego prezentował się Blue Cafe i Myslovitz, drugiego - Lady Pank z Borysewiczem, Kukizem i ich gośćmi. Karnet na obie imprezy łącznie kosztował 40 zł, bilety na każdą osobno były po 25 zł.

Na pozostałych scenach można było (za darmo) posłuchać Stanisława Sojki, folkowego Kwartetu Jorgi (był też w Szczytnie, ale już w biletowanym koncercie) czy Tortilla Flat. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie: blues, folk, jazz... W ramach Przystanku trwało Święto Muzyki Młodych na Północy "Fiesta Borealis" - festiwal kapel. Przewidziano Dzień Teatru, Dzień Tańca itp.

- Dotychczas nie udało nam się pozyskać dużego, stałego sponsora, ale wszystko wskazuje na to, że to się zmieni - mówi Marek Gałązka dodając, że organizatorzy Przystanku Olecko odchodzą od sponsorów "piwnych". - Browary zawsze stawiają swoje wymagania, co nie pomaga przy organizacji.

Jego zdaniem najlepsze i "najbezpieczniejsze" branże, w których można jeszcze pozyskać sponsora tzw. strategicznego to firmy ubezpieczeniowe, banki, telefonie i dystrybutorzy paliwa. Od lat "Przystanek Olecko" ma swoich stałych sponsorów medialnych: "Gazetę Wyborczą", telewizyjną "dwójkę", od tego roku do tego grona dołączył też "Przekrój", a także regionalna rozgłośnia radiowa "Piątka". Być może łatwiej jest Olecku zdobywać odpowiednich medialnych przyjaciół, skoro w honorowym komitecie organizacji Przystanku znajduje się m.in. minister Barbara Labuda i sporo innych osób o znanych nazwiskach. Dyrektor oleckiego centrum uważa jednak, że korzystniejsza jest współpraca z mediami regionalnymi.

- Animatorzy, twórcy projektów kulturalnych, powinni kierować je do turystów w danym regionie, a nie do hipotetycznych odbiorców z Polski. Nikt ze Śląska czy Szczecina nie przyjedzie specjalnie na te trzy czy cztery dni. Trzeba przemawiać do turystów, którzy już na Mazurach są i oferować coś, czego nie mają u siebie - tłumaczy Marek Gałązka z Oleckiego Centrum Kultury.

* * *

Ambicją każdego miasteczka i gminy jest mieć swoje święto. Są dni Olsztynka, Biskupca, Nidzicy, jest Przystanek Olecko, no i - oczywiście - Dni i Noce Szczytna. Każdy organizator ma swój pomysł i program. Z krótkiej, z pewnością niepełnej, analizy wynika, że grodzkie święta w innych miastach są podobne, nie gorsze od szczycieńskich, ale inni potrafią zrobić swoje za dużo mniejsze pieniądze, albo też skuteczniej nawiązują współpracę z ogólnopolskimi mediami, które przyciągają dużych, dobrych sponsorów. Szczytnu, niestety, przez 13 lat nie udało się ani ani jedno, ani drugie.

Halina Bielawska

2003.08.13