Wojciech Kosiński jest uczniem piątej klasy Szkoły Podstawowej nr 6 w Szczytnie. Dobrze się uczy i ma wiele ciekawych zainteresowań, najbardziej jednak lubi pływanie. Letnią przygodę z tym sportem zakończył spotkaniem z... Dariuszem "Tigerem" Michalczewskim.

Jak Wojtek został twardzielem

Mokre wyścigi

Wakacyjna przygoda z falami zaczęła się na obozie pływackim w Gdyni. Wojtek wyjechał tam wraz z koleżankami i kolegami z sekcji pływackiej Pol.KS Szczytno. W Gdyni przepływali dziennie po 6 km, w sumie więc pokonali odległość ze Szczytna do Olsztyna i z powrotem.

- Szkoda, że obóz był taki krótki, może dopłynęlibyśmy do Warszawy? - zastanawia się Wojtek, przygotowując się już na kolejny wyjazd.

Pod koniec lipca brał udział w obozowych zawodach w czeskim Libercu, gdzie zajął drugie miejsce, zaraz za swoim bratem Michałem.

Pod koniec lipca Wojtek wystartował na XXI Maratonie Pływackim w Mrągowie. Na finiszu pokonał nawet najlepszego ratownika z Olsztyna i zajął dwunaste miejsce.

Pomyłka ratowników

Wodne maratony bardzo przypadły do gustu Wojtkowi i już po kilku dniach stanął do rywalizacji w IV Mistrzostwach Wielkopolski w Skorzęcinie. Tam czekały na niego prawdziwe sportowe emocje.

- Najpierw zająłem piąte miejsce na dystansie 800 m, a potem popłynąłem też z dorosłymi na głównych zawodach. Już zbliżałem się do mety 3,5-kilometrowej trasy, ale ratownicy źle mnie pokierowali i zająłem tylko 23 miejsce - żali się Wojtek.

Uczucie rozgoryczenia ustąpiło po zajęciu czternastego miejsca na trzydziestym Mazurskim Maratonie w Ełku. Dostał puchar od burmistrza Ełku i zdobył nagrodę - wczasy w Krynicy Morskiej. Prawie tydzień wypoczynku w nadmorskim kurorcie młody pływak spędził oczywiście w wodzie. Odpoczywał, ale przede wszystkim planował już udział w kolejnym maratonie.

W połowie sierpnia stanął do rywalizacji w maratonie nad jeziorem Dadaj i chociaż nie udało mu się dotrzeć do mety, nawet nie pomyślał o porzuceniu pływackiej pasji.

Gdyby nie krem!

Tydzień potem pojawił się na zawodach w Sopocie, których trasa wiodła dookoła mola. Tam zajął piętnaste miejsce, choć pewnie poszłoby mu lepiej, gdyby nie... krem.

- Po doświadczeniu z zimną wodą na Dadaju, cały nasmarowałem się kremem. Na linii startu założyłem okularki i... nic nie mogłem zobaczyć, bo całe były zatłuszczone! Udało mi się jednak przepłynąć cały dystans, chociaż mało widziałem - opowiada Wojtek.

Z takimi właśnie wakacyjnymi wspomnieniami Wojtek Kosiński wrócił do Szczytna i opowiedział o swoich przygodach "Kurkowi".

Oko w oko z Tygrysem

- Zachęcam wszystkich, by spróbowali swoich sił na maratonie pływackim, gdzie nie widać dna, po brzuchu ocierają się zarośla, a woda jest zimna jak z kranu. Ja w przyszłym roku na pewno będę znów pływał - przekonuje Wojtek.

Jest bardzo dumny ze swoich pływackich osiągnięć. Sukcesów i pomysłu na wakacje gratulował mu nawet spotkany w Sopocie Dariusz "Tiger" Michalczewski.

- Jak się to wszystko wytrzyma, można poczuć się prawdziwym "twardzielem" - pochwalił Wojtka "Tiger", który bądź co bądź o byciu "twardzielem" wie bardzo dużo.

Katarzyna Mikulak

2003.09.24